Wczoraj za sprawą portalu Uroda i zdrowie i Pani Małgorzaty
dostałam do przetestowania dwa produkty firmy Marion :)
1. Gorąca kuracja do włosów z olejkami - Marion:
2. Maska na twarz liftingująca - Marion:
Dziękuję ślicznie!
Pierwszy (od dwóch tygodni!) weekend przede mną
i chętnie zrobię sobie małe, domowe SPA :)
Recenzja wkrótce!
Już przed wszystkimi aferami zamówiłam trzymiesięczną subskrypcję KissBoxa i nawet jak po ostatnim miałam niesmak (najpierw obiecywano mi, że brakujący tusz dotrze, to później okazało się, że jednak nie, bo w firmie nie uzgodnili "zeznań"), to już tego nie odwoływałam, bo pieniądze uznałam za wydane..
No nic.. Przyszło kolejne pudełko, a w nim.. ;)
1. Mleczko do demakijażu - Gentle Eye Make - up remover - IsaDora (ok. 30zł/100ml)
2. Błyszczyk Moisturizing Lipglos - IsaDora (ok. 47zł/8ml)
3. Błyszczyk Jelly Bloss - IsaDora (ok. 51zł/6ml)
4. Chusteczki brązujące - Rimmel (ok. 2ł/10ml)
5. Modelujący róż do policzków "2 Skin" Pocker Rouge - Bell (ok. 10zł/4,5g)
Jedno jest pewne, po tym pudełku błyszczyków Ci u mnie dostatek :)
Osobną paczką został nadany tusz do rzęs w ramach rekompensaty od IsaDory:
Jestem trochę nierozsądna, ale kupując balsam, zawsze szukam dużej butli. Tę nabyłam na jakiejś promocji w Schleckerze (ok. 14zł) i czekała grzecznie na swoją kolej.
Używam tego balsamu (całkiem regularnie jak na mnie) od ok. 3 tygodni.
Na etykietce producent zapewnia, że:
I ja muszę z ręką na sercu przyznać, że u mnie się to sprawdza :)
Balsam wchłania się po kąpieli naprawdę bardzo szybko, mimo iż formuła jego jest naprawdę dość rzadka. Początkowo myślałam, że znów będę narzekać przez całą butlę, że muszę stać w łazience dłuższą chwilę, by balsam wchłonęła skóra, a nie moje ubranie. Pomyliłam się! Wystarczy chwila by uczucie mokrej skóry zniknęło. Mimo rzadkiej konsystencji produkt jest naprawdę wydajny. Póki co zużyłam jakąś 1/5 opakowanie.
Produkt ten rzeczywiście nawilża skórę na bardzo długo. Jest ona po nim jest gładka i elastyczna. Pomógł mi nawet wyeliminować suchą skórą na łydkach, która została mi w spadku po zimie, a bardziej po noszeniu rajstop (których nie znoszę!). Nie pozostawia na skórze tłustego filtru, więc jest to produkt jak najbardziej dla mnie :)
Przez cały okres stosowania, nie zauważyłam by balsam spowodował jakieś zmiany uczuleniowe. Tak jak i innych balsamów nie używam go od razu po depilacji, gdyż powodował drobne ropne wypryski. U mnie jest to standard, więc nie zaliczam tego do minusów tego produktu, a raczej do właściwości skóry na moich nogach :)
Jedyny minus jaki mogę wypunktować to taki, że nie podoba mi się ten duży otwór w nakrętce :) Moim zdaniem powinien być trochę mniejszy, gdyż zdarza mi się rozlewać balsam po łazience, a nie po to używam balsamu dzielić się nim z podłogą :)
Polecam!
Jakieś dwa tygodnie temu kupiłam krem matujący Nivea, który jest w sumie dość kiepskim kremem, bo i ile w miejscach, które mi się na twarzy przetłuszczają, działa dobrze, to w tej strefie normalnej najzwyczajniej w świecie mi szkodzi. Odstawiłam nawet bazę pod makijaż, ale i to nie pomagało..
Od tygodnia dodaję do każdej dziennej porcji kremu kwas hialuronowy 1% (ze sklepu Zrób sobie krem) i muszę powiedzieć, że w tej chwili działa świetnie (porcja kremu + kropla kwasu). Skóra jest nawilżona, bardzo fajnie napięta, nic mi się na skórze nie przesusza, nie łuszczy, a w strefie T nie widać błysków - po prostu same ochy i achy! :)
W zastępstwie kremu na noc natomiast, używam kwasu hialuronowego zmieszanego z olejem makadamia (Zrób sobie krem) - w proporcjach 1 kropla + 1 kropla.
Moja skóra odżyła!
Polubiłam oczyszczanie twarzy przy pomocy metody olejowej. Zabawa ta trwa już dwa miesiące i po małych błędach wreszcie znalazłam sobie świetną bazę olejową, która po pewnych modyfikacjach skuteczna jest także na włosach.
Na podstawową mieszankę do twarzy składają się:
- olej rycynowy - 20 %
- Oliwka - Bella Baby Delfi - 80 %
- witamina A w kroplach (na receptę) - 3 krople
Tą podstawową mieszanką oczyszczam twarz wieczorami. Mix tych składników nie powoduje u mnie pogorszenia stanu mojej skóry i z każdym dniem wygląda ona coraz lepiej. Początki były jednak trudne, bo po pierwsze źle wykonywałam samo oczyszczanie, a po drugie - miałam całkiem inną oliwkę. Zmiana zaowocowała pełnym sukcesem.
Jeżeli chcę zastosować mieszankę tych składników na włosy, to w zwykłej szklance mieszam: 1 łyżkę oleju rycynowego, 3 łyżki oliwki + 3 krople witaminy A, a do tego w zależności od dnia i tego co mam dodaję: sok z połówki cytryny lub żółtko lub łyżeczkę oleju kokosowego. Nie lubię spać z tym wszystkim na głowie, gdyż zmywanie mieszanki zajmuje mi trochę czasu, więc nakładam ją zazwyczaj po południu i zmywam przed pójściem spać. W moim przypadku wystarcza jedna taka "maska" w tygodniu, by włosy były gładsze i miłe w dotyku.
Opis producenta:
Korektor rozświetlający pod oczy maskuje i rozjaśnia cienie oraz objawy zmęczenia, dzięki czemu spojrzenie nabiera blasku. Korektor ma lekką płynno-kremową konsystencję.
Składniki aktywne:
- wyciąg ze świetlika - likwiduje objawy zmęczenia oczu, łagodzi reakcje alergiczne, działa przeciwzapalnie i bakteriobójczo.
- wyciąg z ogórka - wygładza, nawilża i odżywia skórę wokół oczu, rozjaśnia i wybiela cienie pod oczami
- D-panthenol - łagodzi, wygładza i wzmacnia skórę
- alantoina - regeneruje i przyspiesza odnowę naskórka, łagodzi podrażnienia i zaczerwienia skóry.
Stosowanie: korektor nanosimy aplikatorem, rozprowadzamy na skórze, a następnie delikatnie wklepujemy w skórę pod oczami.
Moja opinia:
Kupiłam go w ciemno i tanio ok. 9zł na Allegro. Za taką kwotę nie mogłam wymagać wiele, ale nie nastawiałam się źle od samego początku, gdyż jest wiele tanich kosmetyków godnych uwagi. Mogę już jednak powiedzieć, że ten do tych nie należy..
Praktycznie nie jestem w stanie używać tego korektora. Aplikacja pędzelkiem jest niemożliwa, gdyż korektor strasznie się rozmazuje, a potem wałkuje. Przez wysuwanie pędzelka z tubki, został on ogołocony z tego, z czego był zrobiony.. po prostu się wytarł :)
Starałam się wklepywać korektor delikatnie opuszkami palców, by go dodatkowo nie rozgrzewać - też nic!
Starałam się wklepywać korektor delikatnie opuszkami palców, by go dodatkowo nie rozgrzewać - też nic!
Jeśli chodzi o działanie, to nie robi praktycznie nic :) ..nic nie wygładza, niczego nie łagodzi, nie kryje w ogóle, więc sińce widoczne są bardzo :)
Korektor jest dość jasny, a przy tym różowy, przez co odcina się przy mojej opalonej skórze twarzy. Wyboru w kolorze nie ma, bo to jedyny egzemplarz.
Opakowanie szybko się niszczy i z czasem staje się mało estetyczne..
Powiem szczerze, że czy się go używa czy się o nim zapomina, to chyba na jedno wychodzi i można sobie darować nawet te 9zł :) Postanowiłam nie zdradzać więcej mojego ulubionego korektora z Maybelline :)
Trzymałam ten przepis w moich przepisach na Evernote.com od momentu kiedy Ewa wrzuciła go na swojego bloga, czyli od sierpnia 2011 roku. Długo czekał na moja odwagę, bo ja generalnie lubię robić w kuchni tyle co trzeba i się nie przemęczać za bardzo :) Wracam do domu najczęściej po 16 i już o tej porze, to nie mam fantazji by pichcić, pitrasić i ważyć :)
Wykorzystałam do tego ostatnią sobotę i fakt, że M. nie było w domu. Zabrałam się do wyrabiania ciasta gdzieś ok. 16, potem sobie leżakowało w lodówce, aż w końcu przyszedł czas na trójkąty, pieczenie ..i skończyłam te kuchenne wojaże ok. 19:30 (stąd też zdjęcie końcowe nie jest zbyt piękne, bo robione tylko telefonem, gdyż aparat powędrował z M.; ..a do rana rogaliki nie wytrzymały :D)!
Rogaliki z dżemem
- 40 dkg maki (ja użyłam zwykłej Tortowej mąki z Biedronki - dzięki niej ciasto się "nie ściąga")
- 1 margaryna (u mnie Kasia)
- 2 łyżki śmietany
- 2 dkg drożdży ( rozpuścić w 3 łyżkach mleka z łyżeczka cukru )
- różana marmolada (też by Biedronka!)
Mąkę posiekać z margaryną i śmietaną, zagnieść z rozpuszczonymi drożdżami.
Zawinąć w ściereczkę i włożyć do lodówki na 1 godzinę.
Po wyciągnięciu odkrawać części, rozwałkowywać na kształt koła (pomogłam sobie tutaj okrągłą formą do ciasta), który należy pokroić na trójkąty (moje koło pozwalało na szóstki).
Na każdy kawałek kładziemy pół łyżeczki marmolady i zwijamy formując rogaliki.
Smarujemy białkiem, pieczemy 25 minut w temperaturze 180 stopni C.
Po ostudzeniu obficie posypać cukrem pudrem.
Niektóre były mało "wyjściowe", ale zapewniam, że tak samo smaczne jak te ładniejsze :)
Poranny stres w pracy musiałam oczywiście odreagować na zakupach ;) Jak tak dalej pójdzie, to zbankrutuję chyba..! Klasa, w której mam ostatnio "przyjemność" mieć wychowawstwo (właściwie, to mam tę "przyjemność" już 1,5 roku), daje mi ostatnio nieźle popalić.. Nie jest to bynajmniej gimnazjum, a tylko II klasa podstawówki. Orły nie z tej ziemi, a rodziny trudne, mało kontaktowe i w ogóle masa problemów!
Przyszła wiosna, sezon weselny zbliża się wielkimi krokami, więc postanowiłam odkurzyć trochę swoje ciało i dać mu trochę przyjemności, na które ostatnio nie było czasu.
W moim koszyku znalazły się:
Ziaja - Maska nawilżająca z glinką zieloną, Maska anty - stres z glinką żółtą, Maska regenerująca z glinką brązową, Maska oczyszczająca z glinką szarą;
Rival de Loop - tygodniowa kuracja przeciwzmarszczkowa w ampułkach;
Alterra - Olejek do masażu migdały i papaja;
AnnCo. - szklany pilnik do paznokci.
Ku mojemu zdziwieniu w zeszłym tygodniu zostałam otagowana przez Paulinę . ..więc dziś nastał wreszcie dzień żeby odpowiedzieć i napisać co nieco :)
Zasady tagu:
1. Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady.
2. Zamieść baner tagu i wymień 5 rzeczy, które znajdują się na Twojej liście kosmetycznych zakupów. Wymień rzeczy, które zamierzasz kupić bądź te, które chciałabyś mieć.
3. Staraj się myśleć kreatywnie i nie przepisywać odpowiedzi od innych.
4. Krótko wyjaśnij swój wybór. Możesz także wkleić zdjęcie każdego kosmetyku.
5. Zaproś do zabawy 5 lub więcej blogerek.
1. Lolita Lempicka - te perfumy chodzą za mną od roku. Od kupna powstrzymuje mnie tylko moje pełna toaletka! Obiecałam sobie, że jeśli tylko zużyję chociaż jedną do końca, to kupię sobie wreszcie te :)
2. Skinfood Mushroom Multi BB Cream - uwielbiam azjatyckie wynalazki kosmetyczne :) Po kolei sukcesywnie zamawiam sobie kolejne kremy BB i tym razem wybrałam sobie ten oto grzybkowy.
3. Olejek Vatika - słyszałam o nim tyle dobrego.. jestem w trakcie zapuszczania włosów i myślę, że mi się po prostu w tym żmudnym procesie przyda.
4. Pędzel do bronzera EcoTools - kolejny mój badziewny pędzel się po prostu złamał.. :( Idzie lato, więc bronzer będzie kosmetykiem, który będzie królował w mojej kosmetyczce. Czas zapewnić mu dobrego przyjaciela.
5. Sleek Blush - Róż do policzków Rose Gold - tak się składa, ze nie mam w tej chwili żadnego. Skoro paletki Sleeka się sprawdzają, to czemu nie wypróbować różu(?)
W tym tygodniu sobotę muszę przeznaczyć na sprzątanie, czyli mycie okien i takie tam.. Lenia niemiłosiernego mam, tym bardziej, że pierwszy raz od dwóch lat jestem chora! Każda dolegliwość dochodzi z kolejnym dniem i po 4 dniach mam już w sobie chorobową orkiestrę..
W tygodniu oprócz tego, że całe popołudnia przesypiałam, pobuszowałam też trochę na Allegro ..i znalazłam śliczne, małe sklejkowe jajka do malowania :) Przesyłka doszła ekspresowo, więc mam je już u siebie.
Bardzo lubię "robótki ręczne", więc smarkaty wieczór będzie chociaż trochę urozmaicony :)
W zeszłym roku sporo podróżowaliśmy, więc szukałam odżywki do włosów, która nie będzie zbyt kłopotliwa i nie będzie wymagała mojej uwagi. Tym też sposobem wpadła w moje ręce Dwufazowa odżywka bez spłukiwania do włosów blond BIOVAX, czyli tzw. QUICK WAX. Wyjazdy się skończyły, odżywka poszła do szafki i zaczęłam z niej korzystać na dobre jakieś dwa miesiące temu.
Dwufazowa odżywka Biovax pozwala osiągnąć natychmiastowy efekt zdrowych, nawilżonych i odżywionych włosów. Błyskawicznie przywraca im witalność i piękny połysk. Dzięki dwufazowej formule oraz specjalnie dobranym składnikom preparat działa jednocześnie na zewnętrzną warstwę włosów, jak i wnika głęboko odbudowując ich strukturę od wewnątrz. Dwufazowa formuła preparatu gwarantuje intensywne i skuteczne działanie, a jej wyjątkowo lekka konsystencja nie obciąża włosów. Ułatwia rozczesywanie. Odżywka przeznaczona jest do codziennej pielęgnacji włosów blond oraz rozjaśnianych.
Efekt na włosach:
- Intensywne nawilżenie i regeneracja włosów
- Ożywiony, rozświetlony kolor,
- Włosy lekkie i miękkie w dotyku,
- Jedwabisty połysk.
Skład:
AQUA, CYCLOMETHICONE, POLYSORBATE - 20, CETRIMONIUM CHLORIDE, METHYL PROPANEDIOL, CYCLOPENTASILOXANE (AND) DIMETHICONOL, GLYCERIN, STARCH HYDROXYPROPYLTRIMONIUM CHLORIDE, METHOXY PEG/PPG - 7/3 AMINOPROPYL DIMETHICONE, PEG - 14 DIMETHICONE, HYDROLYZED SILK, CITRUS MEDICA LIMONUM PEEL EXTRACT, PANTHENOL, PHENYL TRIMETHICONE, PARFUM, BENZYL ALCOHOL (AND) METHYLCHLOROISOTHIAZOLINONE (AND) METHYLISOTHAIAZOLINONE, CITRIC ACID, LINALOOL, HEXYL CINNAMAL, POTASSIUM SORBATE, C.I. 19140, C.I. 15985
Moja opinia:
Znając produkty tej firmy zakładałam, że trafiłam na super odżywkę. Jednak podczas regularnego już stosowania okazało się, że poza tym, że blond wyglądał przyzwoicie, to nie było żadnych spektakularnych efektów. Moje kręcone włosy, które wymagały codziennego nawilżenia, z każdym dniem stawały się coraz bardziej suche i niemiłe w dotyku. Na włosach tworzyła się dziwna powłoka, która utrudniała ich rozczesywani i dopiero stosowanie jakiegokolwiek olejku lub serum łagodziło sprawę. Jeśli odżywka nie była wspomagana żadnym innym produktem, włosy stawały się swoistym sianem, które było trudne do ułożenia. W chwilach kiedy próbowałam przedobrzyć, bo myślałam, że po prostu zaaplikowałam zbyt małą ilość odżywki, moje działania mściły się na mnie podwójnie, gdyż włosy wyglądały następnego dnia jak gdyby wcale nie były myte (w normalnych warunków wytrzymują bez mycia spokojnie trzy dni), a wręcz pokryte toną lakieru do włosów. Tak jak wspomniałam moje blond pasemka były podkreślone i pod tym względem nie mogę odżywce nic zarzucić. Nie zauważyłam zażółceń i niepożądanych zmian w kolorze.
To co mogę zaliczyć na "plus" to to, że odżywka ładnie pachnie, jest wydajna, atomizer dość sprawnie rozprowadza produkt na włosach, bo tworzy się swego rodzaju mgiełka.
Jeśli miałabym polecić do stosowania jako samodzielny produkt, to zdecydowanie odradzam, gdyż włosy stają się przesuszone, a nie po to sięgamy po odżywki do włosów. Jako produkt wspomagający, np. po masce do włosów, w niewielkiej ilości owszem, chociaż nie można i wówczas spodziewać się spektakularnych efektów.
Zapłaciłam za tę odżywkę ok. 16zł - nie jest to jakaś wielka kwota, ale produkt stosowałam do końca, gdyż nie mam w zwyczaju niczego wyrzucać. W połowie opakowania znalazłam jej zastosowanie jako "wspomagacz-mgiełka" po stosowaniu masek na włosy, ..ponieważ tak jak producent twierdzi, podkreślała blond pasemka i tego odebrać jej nie mogę :)
Po raz pierwszy kupiłam tę bazę z ciekawości i przez przypadek była to wersja rozświetlająca. Było lato, więc wszystko poszło jednak w dobrym kierunku i nie żałowałam wydanych 33zł. Po kilku miesiącach kupiłam już tylko wersję wygładzającą, bo chciałam zobaczyć czy widać jakąkolwiek różnicę. (Różnica jest tylko taka, że w tej wygładzającej nie ma drobinek i jest przezroczysta.)
Baza wygładzająca Cashmere Secret to w moim odczuciu całkiem dobry produkt, chociaż na rynku są na pewno lepsze. Jej aplikacja jest bardzo łatwa, gdyż opakowanie posiada pompkę, która już po dwóch lekkich naciśnięciach daje tyle produktu, by pokryć całą twarz. Rozprowadza się niezwykle dobrze, a po jej zastosowaniu skóra momentalnie staje się gładka i dzieją się jakieś "czary mary", bo praktycznie nie widać nierówności (zaznaczam, że moja skóra jest ostatnio w dobrej kondycji). Podkład na owej bazie rozprowadza się baz żadnych problemów ..i wcale nie musi to być podkład "wysokich lotów". Nie zauważyłam żadnego rolowania, ważenia się podkładu. Mój dzienny makijaż utrzymuje się na tej bazie do 8h, w tym makijaż oka (nie używam bazy pod cienie). Stosowałam tę wygładzającą bazę dwa miesiące (poprzednią rozświetlającą 6 miesięcy) i przez ten czas nie zauważyłam by zapychała pory lub przyczyniała się do pogorszenia stanu mojej skóry twarzy. Dodam też, że mam cerę mieszaną, którą dość trudno zadowolić, więc myślę, że za te pieniądze, baza sprawuje się nadzwyczaj dobrze. Jedynym minusem jaki zaobserwowałam to niewielkie przesuszanie skóry w okolicy nosa w czasie dni mroźnych i wietrznych. Nie było to jednak na tyle dokuczliwe, bym musiała zaprzestać stosowania bazy. Pojemność opakowania to 30ml.
*Skład: cyclomethicone, dimethicone crosspolymer, phenoxyethanol, ethylparaben, methylparaben, parfum
8 marca - tak dziś Dzień Kobiet. W sumie to nie dostałam żadnego prezentu rzeczowego, poza kwiatkiem od chłopców z mojej klasy, ale "dostałam" coś fajnego :) Wreszcie (bo za trzecim podejściem!) udało nam się załatwić termin ślubu w USC. Za trzecim podejściem, bo raz panie wyszły wcześniej, raz nie było narzeczonego, a bez niego nie można tego zrobić i w końcu dziś podpisaliśmy dokumenty i czekamy równo pół roku do 8 września :)
--
Po południu przyszła też paczka ze sklepu Zrób Sobie Krem :)
Nie ukrywam, że zakupy były podyktowane świetną rekomendacją nissiax83 i megilounge na YouTube. Tych rzeczy jeszcze nie kupowałam (poza hydrolatem!).. Co ważne, to były moje pierwsze zakupy na Zrób Sobie Krem, bo do tej zaopatrywałam się w Biochemii Urody.
Oto co kupiłam:
Pospisywałam przepisy i pomysły na stosowanie tych specyfików i w sumie od dziś zabieram się do testowania na własnej skórze!
Jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego, by zostawić puste opakowanie po kosmetykach, a na koniec miesiąca zrobić zdjęcie :) Jednak kilka rzeczy udało mi się uchronić przed czeluściami kosza na śmieci :)
1. Żel oczyszczający i odblokowujący pory CZYSTA SKÓRA - Garnier - używam go od niepamiętnych czasów na zmianę z żelem z Vichy. Żaden produkt poza tymi dwoma nie daje rady mojej skórze. Po tych natomiast skóra jest czysta, napięta i nie świeci się po godzinie od jej umycia. To jest moje 'ente' opakowanie.
2. Excipial - Pigmentcreme, czyli krem korygujący do skóry trądzikowej - Spirig - to też jest mój weteran, bo używam go od czasu pierwszej kuracji antybiotykowej, która miała miejsce z powodu silnego trądziku. Używałam go początkowo jako podkładu, bo tak poradziła mi moja dermatolog.. Kiedy już moja skóra doszła trochę do siebie, mogłam sobie pozwolić na typowe podkłady, natomiast tego kremu używam jako korektora lub mieszam jego odrobinę z kremem do twarzy lub kremem BB. Jeśli się trochę pokombinuje, to lekki dzienny makijaż "nic" też można nim wykonać :)
Dzięki temu, że ma właściwości lecznicze, bardzo rzadko pojawiają się na mojej skórze "wulkaniczne" niespodzianki. Ma kilka minusów, ale można je przeżyć, chociaż tego ostatniego to chyba nie.. Otóż: jest dostępny tylko w dwóch kolorach (jasny i ciemny), trzeba go przypudrować (pudruję go tylko pudrem bambusowym z BU) i ostatnio jest ciężko dostępny (słyszałam nawet pogłoskę w aptece, że produkcja zakończona). Wydajny - bardzo, bardzo.
Dzięki temu, że ma właściwości lecznicze, bardzo rzadko pojawiają się na mojej skórze "wulkaniczne" niespodzianki. Ma kilka minusów, ale można je przeżyć, chociaż tego ostatniego to chyba nie.. Otóż: jest dostępny tylko w dwóch kolorach (jasny i ciemny), trzeba go przypudrować (pudruję go tylko pudrem bambusowym z BU) i ostatnio jest ciężko dostępny (słyszałam nawet pogłoskę w aptece, że produkcja zakończona). Wydajny - bardzo, bardzo.
3. Matujący krem nawilżający - Eucerin - dostałam go do testowania i niestety nie mam o nim dobrej opinii. Skóra jest po nim dość ściągnięta i wieczorem musiałam aplikować mocniejszy krem nawilżający. Średnio długo się wchłania. Jeśli się przedobrzy z jego ilością, to podkład się roluje i wygląda na twarzy jak resztki po ścieraniu gumką myszką. Nie zauważyłam żadnych spektakularnych właściwości tego kremu. Plusem dla mnie jest to, że był to krem z pompką i dość higienicznie się go aplikowało.
4. Tropikalny krem do stóp i łokci z kwasami AHA - Avon - chociaż przeznaczenie ma inne, to ja używam go ostatnio tylko jako kremu do rąk. Co było dla mnie najdziwniejsze to to, że to jeden z dwóch kremów (obok Neutrogeny), który radzi sobie z dużym przesuszeniem skóry moich dłoni. Dość szybko się wchłania, ma raczej intensywny zapach, który niekiedy może być drażniący. Bardzo wydajny.
5. Maska rozświetlająca do włosów - Marion - taka sobie tania maska, ani nie nawilża ani nie rozświetla.. Jedyny jej plus to taki, że przy twardej wodzie i poplątanych włosach jest pomocna przy rozczesywaniu. Stosowałam ją pod sam koniec już jako zwykłą odżywkę do włosów, bo szkoda mi było wyrzucić nieskończone opakowanie do kosza..
6. Maska regenerująca WAX do (włosów blond) - uwielbiana przez wielu! Przeze mnie też! To jedyny specyfik, który potrafi odżywić moje rozjaśnione włosy (które pod wpływem tego rozjaśniania się wyprostowały) do tego stopnia, że znów się kręcą i są nawilżone, a przy prostowaniu para z nich bucha :)
No cóż! Tym razem trafiło na moje codzienniki, które się akurat skończyły. Mam nadzieję, że będę pamiętała o chomikowaniu 'denek' :)
Z Brydkowych zestawów tworzy się dość trudno, ale tę pracę uwielbiam..
Credits:
Dark Side
by Mystique Designs