Pharmaceris Krem z 5% kwasem migdałowym

środa, listopada 16, 2016

Długo odwlekałam pisanie tego posta, ponieważ testowanie tego kosmetyku było dla mnie bardzo kłopotoliwe. Z uwagi jednak na to, że przed ciążą stosowałam oba kremy z tej serii, czyli z 5% i 10% kwasem migdałowym postanowiłam popełnić wpis o tamte doświadczenia. Jak wiecie, nadal karmię moją córkę piersią. Opinie na temat stosowania kwasów w ciąży i w czasie karmienia są podzielone, z drugiej strony wiadomym jest, że nikt nie poddaje kobiet w ciąży, czy matek karmiących badaniom w tym kierunku. Są kwasy, które są absolutnie zakazane w ciąży. Jednak jeśli chodzi o kwas migdałowy przy karmieniu, to moja dermatolog twierdzi, że ten w niskim stężeniu jest dozwolony. Ja mam mieszane uczucia. Tak samo miałam mieszane uczucia, kiedy na początku ciąży przepisała mi sterydy do stosowania na skórę głowy. Miałam nadzieję, że w czasie kiedy będę miała testować ten krem, Mała będzie już pogodzona z butelką. Jednak tak się nie stało i używałam zatem  tego kremu dość wybiórczo, by przypomnieć sobie wszystkie kwestie techniczne, właściwości i to jak krem zachowuje się na mojej twarzy. Na dłuższą kurację i to raczej 10% zdecyduję się dopiero za jakiś czas. Postanowiłam być uczciwą blogerką i z racji tego, że testy z portalem Ofeminin, rządzą się swoimi prawami (2-3 tygodnie), tak oto powstaje dzisiejszy post.

Moje pierwsze spotkanie z tym kremem miało miejsce ponad dwa lata temu. Wówczas w czasie promocji w Superpharm, kupiłam oba dostępne warianty kremu. Stosowałam je w pewnym odstępie czasu i oba wspominam bardzo dobrze. Tym razem używałam kremu na przestrzeni jednego miesiąca. Post będzie zatem zbiorczym wpisem na temat kremu Pharmaceris, bo wiadomo, że tego typu kosmetyk potrzebuje czasu by zadziałać i oczekiwać jakichkolwiek efektów.




Pharmaceris
Krem z 5% kwasem migdałowym



KREM Z 5% KWASEM MIGDAŁOWYM na noc, to pierwszy stopień złuszczania SEBO-ALMOND PEEL 5%. Jest to krem o wysokiej tolerancji, przeznaczony do codziennej pielęgnacji na noc dla skóry trądzikowej również delikatnej i wrażliwej, z przebarwieniami i nierównym kolorytem oraz przetłuszczającej się. Krem można bezpiecznie stosować przez cały rok. Latem zaleca się stosowanie kremu z filtrem o min. SPF 20.
Krem działa przeciwtrądzikowo i regulująco na wydzielanie sebum likwidując istniejące zmiany trądzikowe oraz ogranicza powstawanie nowych niedoskonałości. Kwas migdałowy delikatnie złuszcza martwe komórki naskórka odblokowując pory i łagodząc zmiany trądzikowe. Umożliwia jednocześnie głębszą penetrację w głąb skóry ekstraktu z cytryny, który działa rozjaśniająco i wygładzająco. Synergiczne działanie składników aktywnych sprawia, że krem doskonale wygładza skórę, zmniejsza widoczność porów i ujednolica jej koloryt. Produkt może być stosowany samodzielnie lub dla lepszego efektu złuszczania w dwu-stopniowej kuracji z kremem SEBO-ALMOND PEEL 10%.




Krem ma bardzo lekką formułę. Wchłania się bardzo szybko i chwilę po aplikacji czuć jedynie delikatną lepką warstwę na skórze. Powiem szczerze, że mi ta warstwa raczej nie przeszkadza, ale radziłabym by nakładać go nieco wcześniej, niż tuż przed położeniem głowy na poduszkę, ponieważ najzwyczajniej w świecie można się do niej przykleić (przed nałożeniem kremu warto tonizować skórę). Warstwa, która przez chwilę utrzymuje się na skórze, jest jak najbardziej do zaakceptowania, jednak ciągle przypomina mi o niej zapach, który jest bardzo chemiczny i znaczącą świdruje w nosie. Nie należy on do przyjemnych i w moim odczuciu jest to jedyny minus tego kremu. Nie wiem dlaczego, ale spotkałam się z opiniami, że krem nie ma zapachu... Opakowanie jest bardzo poręczne, higieniczne. Wydaje mi się, że w przypadku kremu nie ma lepszego rozwiązania niż pompka. 




Przejdźmy teraz do najważniejszego, czyli do działania. Zarówno przy moim pierwszym spotkaniu z tym kremem, jak i teraz oczywistym powodem do stosowania kremu miała być kaszka na żuchwie i policzkach, przetłuszczanie skóry może mniej, ponieważ po ciąży moja skóra już nie wędruję w stronę niechcianego blasku ;) Jeżeli chodzi o przebarwienia, to moja lekarka twierdzi, że kwas migdałowy nie jest tym kwasem, który powinien się z takimi rzeczami rozprawiać, tym bardziej, jeśli tak jak w moim przypadku przebarwienia są niczym innym jak melasmą. Po co więc stosować tego typu krem? Po to by rozpocząć swoją drogę ku wygładzaniu twarzy i pozbycia się niedoskonałości, by pory stały się mniej widoczne, by cera stała się bardziej wyspana i jędrniejsza, by pozbyć się delikatnych(!) przebarwień, a raczej by je delikatnie rozjaśnić.
Pierwsze dni z tym kremem w moim przypadku nie należą do udanych i generalnie, zarówno za pierwszym razem, jak i teraz musiałam borykać się z wysypem niedoskonałości (tym razem używałam kremu co 2-3 dni, wcześniej systematycznie co drugą noc). Taki stan utrzymywał się do 2 tygodni. Wszystko to, co siedziało pod skórą wyszło na światło dzienne ;) Nie był to łatwy czas i widok też nie należał do najlepszych, ale po przełamaniu magicznej bariery dwóch tygodni, mogłam liczyć na światło w tunelu ;) Stan mojej cery zaczął się zmieniać po każdym jednorazowym użyciu kosmetyku. Niedoskonałości schodziły dość systematycznie i nie zauważyłam, by pozostawiały po sobie jakieś wielkie ślady. Skóra zaczęła się wygładzać, ale do doskonałości jeszcze jej dużo brakuje, więc praca w tym kierunku nadal jest przeze mnie kontynuowana.




Zapytacie pewnie co z moim AZS na twarzy, bo cały czas męczę się z czerwonym plackiem między brwiami. Ja po prostu omijałam to miejsce, a skupiałam się głównie na żuchwie, brodzie i policzkach. Tym razem podarowałam sobie czoło. Wiem, że krem potrafi migrować po twarzy, jednak nie zauważyłam, by akurat ten przyczynił się do pogorszenia mojego problemu z przesuszeniem skóry. Nie zauważyłam tego również w partiach twarzy, gdzie krem był stosowany. Z ulotki dowiadujemy się, że krem jest niezwykle delikatny, nawet dla cery wrażliwej i ja z moimi przypadłościami, jestem chyba dobrym przykładem na to, że tak rzeczywiście jest. Nie zaobserwowałam, by moja skóra zaczęła się łuszczyć, ale była dość napięta i koniecznym dla mnie było i nadal jest stosowanie kremu nawilżającego, pora roku też swoje dokłada. Moje pierwsze spotkanie w tym kremem (czyli rok 2014) miało miejsce wiosną. Tym razem była to jesień. W obu przypadkach stosowałam krem z filtrem. Tym razem dodatkowo stosowałam jeszcze kremy z serii wybielającej, również Pharmaceris (o których pisałam tutaj).

Tak wygląda moja przygoda z Kremem z 5% kwasem migdałowym Pharmaceris. Tym razem była do wersja bezpieczniejsza i bardziej wybiórcza, co moim zdaniem właściwościom kremu nie umniejsza. Gdyby nie to, że już kiedyś używałam tego kremu, chyba nie posunęłabym się do opisywania jego właściwości, a jedynie zaprezentowałabym go bardzo ogólnie i to bardziej od strony producenta.

27 komentarze

  1. Miałam większość serii T i lubię ją:) 5% dobrze wspominam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jeszcze dwa kosmetyki do wypróbowania, więc chyba zostanie mi tylko jeszcze tonik :)

      Usuń
  2. Serii T nie znam bo nie pasuje do mojego typu skóry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko się cieszyć, że nie masz kłopotów tego typu :)

      Usuń
  3. Fajny krem na pewno ma piękny zapach tych migdałów ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeśli przeczytałaś to co napisałam, to chyba wiesz jaki ma zapach ;)

      Usuń
  4. Ja na szczęście nie mam cery trądzikowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę! Moja skóra w pewnym momencie po porodzie wyglądała jak u 15-latki w największym wykwicie ;)))

      Usuń
  5. Ja niestety mam co jakiś czas wysyp trądziku, na szczęście nie taki jak za okresu nastolatki :P Wolę jednak kremy z niższym stężeniem kwasów. Trochę się boje używać tych mocniejszych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już od jakiegoś czasu nie miałam dużego problemu, ale po porodzie w pewnym momencie wyglądałam naprawdę źle..

      Usuń
  6. Moja cera lubi się z kremem z 10% zawartością kwasu. Jest ładnie oczyszczona, a wszelkie niedoskonałości potraktowane 10-tką znikają praktycznie natychmiast :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też używałam dziesiątki, ale mam wrażenie, że to było już bardzo dawno :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Polecam. Tym bardziej, że cena do jakości wypada bardzo dobrze.

      Usuń
  8. U mnie właśnie ten kremik z użyciu i faktycznie widać poprawę, chodź wiadomo czarów nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba jeszcze za krótki czas na czary-mary :)

      Usuń
  9. Z tej serii stosowałam jedynie płyn antybakteryjny i uwielbiałam go :D Chętnie wypróbuję też inne produkty :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja raczej nie mam problemów z cerą (chociaż zawsze jest coś nad czym można pracować ;)) więc najzwyczajniej w świecie nie znam specjalistycznych kosmetyków! :p Wystarcza mi żel z peelingiem, tonik i maseczka od czasu do czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam o nim kilka razy :). Cery trądzikowej nie posiadam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię kremy tej marki, ja wybieram te do cery naczynkowej lub suchej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię markę i to bardzo :) ale kremu z kwasem migdałowym jeszcze nie miałam, chciałam ogólnie kupić kwas migdałowy ale jakoś się troszkę obawiam hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kusi mnie ta seria, ale póki co kocham się w Effaclar duo ;) Więc jak wykończę to pewnie wypróbuję pharmaceris ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja skóra bardzo lubi kwas migdałowy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię tą markę, ale niestety ten kwas nie jest dla mnie, mam uczulenie na migdały :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Cały czas się zastanawiam nad kuracją z kwasami dla mojej suchej wrażliwej cery. Boję się, żeby nie przesadzić i nie narobić sobie krzywdy ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Aktualnie stosuję kurację II stopień złuszczania z 10% kwasem migdałowym z Pharmaceris. Moim zdaniem jest to dobry produkt, który naprawdę działa.Likwiduje niedoskonałości i blizny potrądzikowe. Ostatnio napisałam o nim post. Używam tego produktu z przerwami od 3 lat.Doskonale oczyszcza skórę, otwiera pozamykane pory, goi wypryski. Myślę, że warto przetestować ;)

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Mam na imię Aneta i czytam wszystkie komentarze, które zostawiacie. Chętnie na nie odpowiadam, jeśli tylko mam czas :)

Przyznaję, że usuwam spam :)

Jeśli chcesz napisać do mnie całkiem prywatnie, korzystaj z maila: espe.blog@gmail.com

Pozdrawiam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...