Lato z Lirene | Bezpiecznie opalanie | Opalanie bez słońca
środa, lipca 19, 2017
Nie oszukujmy się, lato w tym roku nas nie rozpieszcza ;) Jeden dzień słońca od razu okraszony jest pięcioma deszczowymi. Nie ma mowy, by się porządnie wygrzać. Może sierpień będzie nieco lepszy. Jak by nie było, w dni słoneczne (te bardziej i te mniej) używamy z Martyną kosmetyków z filtrem. Zdarza nam się, a raczej mi, czasem o smarowaniu zapomnieć, ale generalnie korzystamy z arsenału, który w naszym domu rezyduje. Dziś propozycje na lato z marką Lirene, która dba o nas jak chyba nikt ;)
Moje dziecko idzie namiętnie w moje ślady i lubi się smarować! Ochoczo nadstawia rączki i buźkę przed każdym wyjściem. Może akurat w jej przypadku nie chodzi koniecznie o tę konkretną piankę, której właśnie używamy, ale o sam rytuał smarowania. Pianka chroniąca przed słońcem SPF 30 o zapachu gumy balonowej marki Lirene towarzyszy nam na każdym spacerze, a jej używanie to nawet dla mnie duża przyjemność. Rzeczywiście pachnie gumą balonową, słodko i soczyście. W kontakcie ze skórą, przybiera już bardziej postać emulsji, ale nadal jest bardzo delikatna. Wchłania się dość szybko, minimalnie się klei po nałożeniu, a bieli tylko w momencie nakładania, później już staje się niewidoczna.
Ostatnio stałam się wielką fanką olejków, zarówno do ciała jak i do twarzy. Dlatego przedstawiam Wam olejek, który raz dwa pozwala uporać się z rytuałem smarowania. Dla zabieganych mam, to naprawdę duża wygoda. Miałam już jeden egzemplarz tego olejku w zeszłym roku i teraz ponowiłam zakup. Jaśminowy olejek do opalania SPF 30 sprawdzi się jeśli nie lubisz mleczek, nie lubisz czekać aż preparat przeciwsłoneczny się wchłonie. Chcesz się wysmarować, ubrać i wyjść. To będzie rozwiązanie dla Ciebie. W moim odczuciu zapach mógłby być bardziej jaśminowy, ale kto ma jaśmin w pobliżu swojego domu, ten wie, że potrafi zabijać zapachem, więc może ten minimalny zapach nie jest takim złym rozwiązaniem ;)
Dla osób, które nie przepadają za aplikacją produktów w sprayu i są wierne tradycyjnym tubkom, przedstawiam Wodoodporną emulsję do opalania SPF30. Jest dość lekka i rzadka, więc przyspiesza to tylko szybkie jej wchłanianie się. Wchłania się niemal do matu, nie bieli skóry i co ważne, nie klei się. Po zastosowaniu tego kosmetyku czujemy, że skóra jest nawilżona, więc moim zdaniem sprawdzi się na dłuższe maratony wystawiania ciała na słońce, np. w czasie dłuższych wakacji, gdzie ekspozycja na słońce jest częsta i intensywna.
Totalną nowością w mojej kosmetyczce jest Hydrolipidowy ochronny krem do twarzy SPF 50, który przywędrował do mnie wiosną z nowościami marki Lirene. Nie jest to jedyny krem ochronny do twarzy jaki mam i jakiego używam. Z całej mojej trójki wydaje się być dla mojej skóry chyba najlepiej przyswajalny. Jest lekki, nieco lejący. Świetnie się wchłania. Nie muszę długo czekać, by nałożyć makijaż. Co najważniejsze - nie bieli twarzy! Dobrze łączy się z moimi produktami do makijażu. Należy do tych kremów, które zachowują się jak zwykły krem nawilżający i bardzo mi ta formuła odpowiada. Chroni przed słońcem i nie powoduje powstawania niedoskonałości na mojej twarzy.
Jeśli ktoś przedawkuje słońce, co na chwilę obecną w Polsce jest chyba mało możliwe, to polecam Balsam po przedawkowaniu słońca określony mianem SOS Ratunek. Korzystaliśmy z tego balsamu w maju, kiedy spędziliśmy kilka słonecznych dni na działce i pierwsze, niepozorne słońce spaliło nam ramiona na raczki. Bardzo kojący i rzeczywiście daje ulgę. Skóra zdecydowanie mniej piecze i szybko dochodzi do siebie.
Kiedy nie lubisz słońca, ale chcesz mieć opaleniznę, to należy znaleźć produkty, które same taką opaleniznę wyczarują. Fluid - balsam BodyBB przeszedł małą przemianę i obecnie jest to Koloryzujący Balsam do ciała. Działanie w moim odczuciu mają niemal identyczne. To natychmiastowa opalenizna z tubki, która zmywa się przy pierwszej kąpieli. Produkt rozsmarowany na skórze daje śliczny efekt zdrowej opalenizny. Zawiera delikatne drobinki i pięknie odbija słońce. O ile moje ręce i dekolt zdążyły złapać kolor, tak moje nogi niestety w tym roku nadal często wyglądają jak nogi córki młynarza. Posiłkuję się zatem produktami takimi jak ten balsam i z powodzeniem oszukuję moje otoczenie ;)
Rajstopy w sprayu (ciemna karnacja) są chyba Wam wszystkim znane. Każdy porównuje je do tych z SH. Ja miałam jedynie te i jestem z efektu, jaki dzięki nim uzyskuję, zadowolona. Pisałam już o nich kiedyś na blogu.
Na koniec zostawiłam sobie absolutną perełkę z gamy kosmetyków słonecznych marki Lirene, czyli Brązującą mgiełkę, która pojawiła się na półkach sklepowych wiosną tego roku. Aplikacja wymarzona dla mnie - psikam i jest :) Bardzo ładnie rozprowadza się na skórze, bo jak każdy produkt samoopalający jednak wymaga dokładnego rozsmarowania. Mimo to, pozwala na pewną dozę błędu, ponieważ efekt po pierwszym użyciu, chociaż jest już widoczny po kilku godzinach, to nie jest na tyle mocny, by wszelkie (ewentualne) niedociągnięcia były bardzo widoczne. Kolor można stopniować i wyrównywać niedoskonałości. Zapytacie zapewne o zapach - po kilku godzinach minimalnie śmierdzi, ale w porównaniu z innymi preparatami tego typu, to naprawdę niewielka krzywda ;) Kosmetyk sprawdza się na całym ciele.
Promocja w Rossmannie 2 + 2 jeszcze trwa, więc może ułatwię Wam decyzje zakupowe. Ja na lato, za którym tęsknię, jestem przygotowana. Czekam na nie z utęsknieniem, w końcu jeszcze cały sierpień przed nami ;)
26 komentarze
Mamy tę piankę o zapachu gumy balonowej, rajstopy w sprayu by mi się przydały.
OdpowiedzUsuńPianka u dzieci sprawdza się chyba najlepiej :)
UsuńDawno nic z Lirene nie miałam, muszę w końcu się na coś skusić :)
OdpowiedzUsuńGama produktów jest szeroka :)
UsuńSpory arsenał lirene:) Faktycznie marka o nad dba:) Fajnie, że mała nie stroi foszków, a wręcz przeciwnie:D Pianka jest bardzo przyjemna, a mgiełki nie używałam tylko komuś sprezentowałam:) Ten krem do twarzy fajny jest. Tylko u mnie akurat bieli więc muszę uważnie aplikować bo inaczej zostaje sina poświata:D
OdpowiedzUsuńA widzisz, może przy ciemnej karnacji rzeczywiście krem bieli. Ja niby mam już jakiś "kolor", ale białego przy aplikacji nie widać.
UsuńGdybyś zobaczyła jak Mała się smaruje i co chwilę wącha ręce, to byś padła ze śmiechu :D
U mnie w tym tym roku świetnie sprawdziły się kosmetyki z Bielendy, zarówno do opalania jak i po opalaniu.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji wypróbować ;)
Usuńmoja córka uwielbia tę piankę, nie dość że super pachnie to ma jeszcze fajną formułę :-) ja z kolei bardzo polubiłam się z mgiełką brązującą i kremem lipidowym do twarzy :-)
OdpowiedzUsuńCzyli nowości również przypadły Wam do gustu, super! :)
Usuńciekawa jestem tej brązującej mgiełki :)
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała okazję, to wypróbuj :)
UsuńTa mgiełka brązująca mnie strasznie kusi ;)
OdpowiedzUsuńPolecam! Odkrycie słoneczne roku chyba :))
UsuńTo lato jest takie, że mój syn jeszcze w krótkich spodniach nie latał :/
OdpowiedzUsuńMy w Toruniu trochę w spodenkach sukienkach chodziłyśmy :)
UsuńChyba postawię na Lirene kupując coś w na opalanie w góry :)
OdpowiedzUsuńWybór jest naprawdę duży :)
Usuńmam chęć na piankę ale jeszcze większą na balsam brązujący,
OdpowiedzUsuńPianka chyba jeszcze fajniejsza dla dorosłych niż dla dzieci :D
UsuńNie mogę się opalać, więc chętnie zwracam uwagę na kosmetyki brązujące :)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku też, chyba bardziej niż zwykle, korzystam z preparatów brązujących ;)
UsuńTeż mam tą piankę ;) Jedzie ze mną na urlop ;)
OdpowiedzUsuńTa pianka to frajda dla całej rodziny :))
UsuńTen krem z filtrem do skóry mógłby być odpowiednindla mojej skóry :)
OdpowiedzUsuńMusisz zatem sprawdzić :)
UsuńCześć! Mam na imię Aneta i czytam wszystkie komentarze, które zostawiacie. Chętnie na nie odpowiadam, jeśli tylko mam czas :)
Przyznaję, że usuwam spam :)
Jeśli chcesz napisać do mnie całkiem prywatnie, korzystaj z maila: espe.blog@gmail.com
Pozdrawiam!