Philips Lumea Prestige BRI956 - efekty po 4 zabiegach
niedziela, kwietnia 30, 2017
Ten tydzień zakończył czwartą turę zabiegów przy użyciu urządzenia Lumea Prestige firmy Philips. Cały zestaw, który otrzymałam do testów przedstawiłam już w osobnym poście. Znajdziecie tam też informacje na temat tego w jaki sposób działa urządzenie i jak należy je obsługiwać.
Zabiegi wykonuję w domu i powtarzam je co dwa tygodnie. Pierwszy zabieg wykonałam 14 marca br. Utrzymanie całego harmonogramu zabiegów, wszelkie przypomnienia o nadchodzących zabiegach, nie są dla mnie problemem, ponieważ jak wspominałam poprzednio korzystam z aplikacji Lumea. Aplikacja trzyma za mnie wszystko w ryzach. Jeśli z jakiegoś powodu zabieg przesuwałam np. o jeden dzień, to program automatycznie aktualizował kolejną datę zabiegu. Jest to bardzo pomocne, ponieważ moje dni mijają szybko i intensywnie, toteż nie zawsze o wszystkim pamiętam lub też nie zawsze mam czas danego dnia, by relaksować się przy użyciu światła impulsowego.
Przygotowanie do zabiegu jest niezwykle proste, ponieważ należy dokładnie ogolić depilowane miejsca, naładować urządzenie lub podłączyć je do prądu. W pierwszej kolejności pozwalamy, by rozpoznało kolor naszej skóry i doradziło nam właściwy poziom intensywności zabiegu. Jeśli z jakichś przyczyn poziom intensywności światła okaże się zbyt wysoki, to Philips Lumea Prestge pozwala by przejść na tryb manualnego doboru intensywności światła. W moim przypadku pachy i bikini to poziom 4, natomiast nogi to poziom 5. Poza niefortunnym zdarzeniu z tatuażem, nie miałam żadnych problemów w trakcie wykonywania zabiegów. Nie zdarzyło mi się, bym odczuwała dyskomfort z powodu źle dobranej mocy światła.
Jak już wspomniałam najważniejsza rzecz w czasie zabiegu, to by włos był w momencie odrastania, ponieważ Lumea kieruje impulsy światła do cebulek włosów, w rezultacie czego włosy w naturalny sposób wypadają, a ich proces odrastania zostaje zahamowany. Urządzenie jest wyposażone w 4 nasadki, które osobno przeznaczone są do całego ciała, pach, okolic bikini i twarzy. Każda z nich różni się kształtem, rozmiarem okienek i filtrami.
A teraz najważniejsze - efekty! Pierwszy zabieg nie przyniósł mi żadnych efektów. Drugi zabieg zdecydowanie osłabił włosy w obrębie okolic bikini i nóg. W tych obszarach było ich już nieco mniej na udach, ale łydki nadal nie nastrajały mnie pozytywnie. Musicie wiedzieć, że walczę z włosami, które są dość mocne, sztywne i ciemne. Pachy pozostały nadal bez zmian. Trzeci zabieg okazał się być przełomowy. Bikini przedstawiało najbardziej widoczne efekty, ponieważ włosy były już tylko pojedyncze. Na nogach było ich już o niebo mniej, a te które odrosły były dużo słabsze i delikatniejsze. Małe ale jest takie, że np. na piszczelach mam placki w postaci włosów, ponieważ są też miejsca gdzie nie ma ich wcale. Trochę śmiesznie to wygląda. Jedynym powodem usprawiedliwiającym ten fakt jest to, że mam naprawdę szczupłe nogi, by nie powiedzieć bardzo chude i operowanie urządzeniem praktycznie na kości pokrytej skórą jest trochę trudne. Być może błyski nie były dokładne. Okolica pach chyba jest u mnie strefą najtrudniejszą, ponieważ włosy stały się jedynie słabsze. Odrastają nadal w pełnej krasie ;) Czwarty zabieg póki co nie wniósł wiele więcej, ale gołym okiem widać, że włosy są na pewno słabsze i bardziej delikatne.
Kolejne zabiegi przede mną. Oczywiście spodziewajcie się dalszej relacji z mojej przygody z urządzeniem Lumea. Póki co wstrzymuję się od wydawania sądów na temat skuteczności, ponieważ mam na to jeszcze naprawdę dużo czasu. Do napisania zatem! ;)
19 komentarze
"operowanie urządzeniem praktycznie na kości pokrytej skórą..." no ten fragment to jakby o mnie:D
OdpowiedzUsuńChude nóżki rządzą się swoimi prawami :D
UsuńSprzęt fajny, a ja czekam na kolejne etapy :-)
OdpowiedzUsuńJa też czekam. Mam nadzieję, że będzie trochę lepiej :)
UsuńInteresujący ten gadżet nie powiem :)
OdpowiedzUsuńTak, ale jego cena powala na łopatki przeciętnego śmiertelnika :))
UsuńZastanawiałam się też na nim, ale niestety ta cena skutecznie odstrasza....
UsuńCiekawa jestem, jak się sprawdzi na dłuższą metę :)
OdpowiedzUsuńJa również. Liczę cicho, że efekty będą coraz lepsze, chociaż niektóre opinie w Internecie nie są tak optymistyczne jak ja ;)
Usuńto czekam na dalsze relacje :) akurat ja mam to szczęście że pod pachami włosów nie mam ( tzn pod jedną mam ale to 4 które usuwam raz na miesiąc pincetą :D ) ale z nóg i bikini chciałabym się pozbyć :P
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tych "łysych" pach :D
UsuńChyba spodziewałam się lepszych rezultatów, szybciej, ale w sumie rzeczywiście masz jeszcze czas, czekam na kolejne wpisy :)
OdpowiedzUsuńJa też myślałam, że to szybciej będzie szło. No ale uzbrajam się w cierpliwość i działam dalej :)
UsuńCiekawe jak będzie dalej :) I tak nigdy nie pozbędziemy się w 100% włosów, zawsze coś tam będzie odrastać, ale dobrze by było chociaż te 90%!
OdpowiedzUsuńWiem, że 100% jest nierealne, ale chciałabym żeby tych włosów było zdecydowanie mniej. Już jest mniej i naprawdę mnie to cieszy.
UsuńCzekam na dalsze efekty, bo urządzenie bardzo mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńDam znać na pewno :)
UsuńMyślimy z mamą nad tym sprzętem :)
OdpowiedzUsuńDziała, ale nie wiem jak będzie gdy przestanę wykonywać zabiegi. Jest drogi, więc sprawa godna przemyślenia.
UsuńCześć! Mam na imię Aneta i czytam wszystkie komentarze, które zostawiacie. Chętnie na nie odpowiadam, jeśli tylko mam czas :)
Przyznaję, że usuwam spam :)
Jeśli chcesz napisać do mnie całkiem prywatnie, korzystaj z maila: espe.blog@gmail.com
Pozdrawiam!