Dziś pojawiam się z wpisem, z którym czekałam do końca mojej ciążowej przygody. Zależało mi na rzetelnym opisaniu tego, co mi się sprawdziło przez te 9 miesięcy oczekiwania. Jest też jeden mało udany kosmetyk.
Być może są wśród Was kobiety, które planują w niedługim czasie maluszka lub takie, które już oczekują dzieci, więc mam nadzieję, że moja zbiorcza ciążowa refleksja kosmetyczna, będzie dla Was pomocna.
Jak już pewnie część z Was wie, swoją ciążową przygodę rozpoczęłam w grudniu. Generalnie przez większość grudnia żyłam w słodkiej nieświadomości, gdyż o tym, że zostaniemy rodzicami dowiedzieliśmy się tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia ;) Moja skóra strasznie wtedy zaszalała i praktycznie od samego początku miałam na twarzy i na ciele dość duże wyrzuty AZS. Jak się później okazało, łatwiej było mi je pokonać na ciele niż na twarzy, a pierwszą taką 'żelazną bronią' okazała się być słynna oliwka dla mam z Rossmanna. To od niej zaczęła się moja ciążowa przygoda pielęgnacyjna.
Jak już wcześniej wspomniałam, rzuty atopowe pojawiły się u mnie w różnych miejscach na ciele. Mimo wizyty u dermatologa, nie uzyskałam właściwej pomocy, ponieważ pani dermatolog z miejsca przepisała mi środki ze sterydami i powiedziała, że do określonego stężenia sterydy w ciąży są dozwolone. Powiem szczerze, że z gabinetu wyszłam z pewnym niesmakiem, gdyż lekarka nawet nie wysiliła się, by pomyśleć o czymś innym, no poza ulotką pewnej firmy dermokosmetycznej, której plakaty wisiały w całym gabinecie...
Z pomocą koleżanki, bardzo szybko znalazłam w aptece (Mediderm) Krem dla osób chorych na łuszczycę, egzemę i atopowe zapalenie skóry. Jedyny krem, który pozwolił mi pozbyć się nieestetycznie wyglądających suchych placków, małych niepozornych ranek po samoistnych pęknięciach skóry, a co więcej doskonale sprawdzał się zimą jako krem do rąk. Jest to jeden z tych produktów, który nie tłuści skóry, ale dobrze nawilża. Daje ukojenie w momentach, kiedy łuszcząca się skóra swędzi i piecze. Bardzo dobrze się wchłania, dzięki czemu nie tłuści nic z naszego otoczenia (ubrania, pościel, przedmioty codziennego użytku). Owszem, pozostawia na skórze bardzo delikatny film, ale jest on naprawdę komfortowy. Stosowałam ten krem zarówno na twarzy (pękająca skóra powiek) i na ciele. Efekty w moim przypadku były widoczne już po kilku dniach, jednak ważna jest systematyczność.
Skład:
Aqua Purificata, Petrolatum, Cetearyl Alcohol, Parafiinum Liquidum, Cetomacrogol 1000, Phenoxyetanol.
Pierwsze widoczne zmiany (typowo) ciążowe na ciele, pojawiły się u mnie w rejonie biustu ;) Mój dotąd niezbyt duży 'asortyment kobiecy' wszedł w wyższe rozmiary i to już było dla mnie sygnałem, że trzeba od razu zacząć smarować się na potęgę. W pierwszej kolejności używałam tylko oliwki dla mam, ale z czasem dotarła do mnie przesyłka z kosmetykami dla kobiet w ciąży, więc zaczęłam stosować także (Pharmaceris M) Ujędrniający krem do pielęgnacji biustu. Produkt przeznaczony jest dla kobiet w ciąży od 4 miesiąca. Bezpieczny jest również w stosowaniu w okresie karmienia. Można stosować go także po zakończeniu karmienia. Z racji tego, że był to dla mnie kosmetyk nieznany, używałam go głównie rano. Krem wchłaniał się szybciej niż wspomniana wcześniej oliwka, więc mogłam się do razu ubierać, szczególnie zimą. Konsystencja jest naprawdę lekka, więc nawet w przypadku, gdy okolice piersi były niezwykle wrażliwe, mogłam bez problemu zaaplikować krem i mieć poczucie, że dbam o siebie. I tak krem + oliwka uchroniły mnie przed jakimikolwiek niespodziankami na skórze w obrębie biustu. Cieszę się ładnie wyglądającą, delikatną i miękką skórą.
Skład:
Aqua, Pentylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Canola (Canola) Oil, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Caprylyl Methicone, Panthenol, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Stearic Acid, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, CI 77820.
Absolutnym hitem mojej ciążowej pielęgnacji okazała się być (Babydream) Oliwka pielęgnacyjna dla mam, która towarzyszy mi w łazience od dawna, ale od grudnia szczególnie, gdyż dopiero wtedy tak naprawdę zaczęłam jej używać na całym ciele. Zawarty w kosmetyku olejek migdałowy i olej makadamia ma uelastyczniać skórę i chronić ją w momencie silnego naciągania i rozciągania. Olej jojoba, olej sojowy i olej słonecznikowy, intensywnie pielęgnują skórą, która staje się gładka i delikatna. Przeznaczona jest do stosowania już od pierwszego miesiąca ciąży. Moja skóra jest po tej oliwce genialne nawilżona i przyjemna w dotyku, gładka. Wygląda na naprawdę zadbaną. Mamowa oliwka ma delikatny przyjemny zapach, dobrze się wchłania, ale pozostawia delikatny tłusty film na skórze (nie żółci ubrań, tak jak to potrafią robić oliwki dla dzieci). Uważam, że to głównie dzięki niej nie mam w tej chwili ani jednego nowego rozstępu na ciele (oczywiście pomijam te pojedyncze, które mam na pośladkach od 15 lat, od kiedy to zbyt szybko urosłam). Przytyłam w ciąży blisko 15 kg, startując z wagi 48 kg. Na szczęście praktycznie wszystko poszło w brzuch i biodra. Mimo wszystko w ciągu tych 9 miesięcy, skóra rozciągała się bardzo w ekspresowym tempie, a ta oliwka uchroniła mnie od złego. Trzyma skórę w dobrej kondycji jak żaden inny balsam do ciała.
Skład:
Glycine Soja (Soybean) Oil, Prunus Amygdalus (Sweet Almond) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil/unsaponifiables, Simmondsia Chinensis (Jojoba)Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Tocopherol, Parfum.
Kolejnym produktem, który używany był przeze mnie w połączeniu z mamową oliwką jest (Pharmaceris M) Krem zapobiegający rozstępom. Tak jak preparatu do biustu, używałam go głównie na dzień, gdyż miał bardzo lekką konsystencję i wchłaniał się błyskawicznie. Stosowałam go głównie na pośladki i uda. Produkt polecany do stosowania również od 4 miesiąca ciąży, w okresie karmienia, a także u osób z tendencją do znacznych wahań wagi ciała, w szczególności w okresie dorastania, typowym do zmian masy ciała oraz dużego przyrostu. Dość przyjemny kosmetyk.
Skład:
Aqua, Isopropyl Myristate, Paraffinum Liquidum, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Cotton (Gossypium) Seed Oil, Cyclohexasiloxane, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Tromethamine, Propylene Glycol, Xanthan gum, Disodium EDTA, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Hordeum Distichon (Barley) Extract, Fomes Officinalis (Mushroonm) Extract, Escin, PVP, BHA, Caffeine, Theophylline, Threonine, Sorbitol, Lecithin, Sodium Chondroitin Sulfate, Collagen, Folic Acid, Caprylyl, Glycol, Glyceryl Caprylate, Methylparaben, Diazolidinyl, Urea, Phenoxyethanol, Parfum.
W początkowych tygodniach ciąży borykałam się z bardzo intensywnym łuszczeniem się skóry głowy. Skóra potrafiła sypać się z włosów niestety całymi wielkimi płatami. Generalnie wcześniej w takich ekstremalnych przypadkach, zawsze używałam maści sterydowych, jednak nie chciałam tego robić w tym przypadku i wybawieniem okazała się być (Emolium) Emulsja na suchą skórę głowy. To bardzo przyjemny, delikatny produkt, który pokochałam za to, że w ogóle nie tłuści włosów (w przeciwieństwie do maści). Ma dość wodnistą konsystencję, więc łatwo go rozprowadzić między włosami. Plusem jest na pewno (niezbyt precyzyjny, ale jednak) aplikator. Regularnie stosowany pozwolił mi cieszyć się opanowaną skórą. Stosowałam go głównie nad karkiem i przy linii włosów, gdyż tam miałam generalnie największy problem.
Skład:
Aqua, Cetearyl alcohol, Dicaprylyl carbonate, Panthenol, Ceteareth-25, Zea mays oil, Sodium Hyaluronate, Wheat amino acids, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium PCA, Glucose, Urea, Glutamic acid, Lysine, Allantoin, Lactic acid, Propylene glycol, Polyquaternium-37, Propylene glycol dicaprylate/dicaprate, PPG-1 Trideceth-6, Phytantriol, PEG-8, Tocopherol, Ascorbic acid, Ascorbyl palmitate, Citric acid, Disodium EDTA, Sodium hydroxide, Parfum.
Produkt, który testowałam sobie w ostatnich ciążowych tygodniach i to tylko punktowo, to słynny olejek Bio - Oil. Jednak nie mam o nim zbyt pochlebnego zdania. Nie dość, że ma niezbyt udany skład (Retinyl Palmitate - witamina A, składnik niewskazany w dużych ilościach w kosmetykach dla ciężarnych; Anthemis Nobilis Flower Oil - olejek z rumianku rzymskiego, nie stosować w pierwszych miesiącach ciąży; Lavandula Angustifolia Oil - olejek lawendowy, nie stosować w pierwszych miesiącach ciąży; Rosmarinus Officinalis Leaf Oil - olejek rozmarynowy, nie stosować w pierwszych miesiącach ciąży.), to na dodatek nie robi moim zdaniem nic. Moja blizna nad uchem, która pojawiła się w momencie drastycznego pękania skóry w początkach ciąży, jak była na swoim miejscu tak jest. Lubić go mogę jedynie z ładny zapach, ale od tego mogę mieć perfumy.
Skład:
Paraffinum Liquidum, Triisononanoin, Cetearyl Ethylhexanoate, Isopropyl Myristate, Retinyt Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Anthemis Nobilis Flower Oil, Lavandula Angustifolia Oil, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Calendula Officinalis Extract, Glycine Soja Oil, BHT, Bisabolol, Parfum, Alpha-lsomethyl lonone, Amyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Citronellol, Coumarin, Eugenol, Farnesol, Geraniol, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Limonene, Linalool, CI 26100.
Pomijając ten nieszczęsny Bio-Oil, to były moje podstawowe kosmetyki pielęgnacyjne w ciąży. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie używała jeszcze dorywczo (bardziej lub mniej) czegoś na boku. Jednak realnie patrząc uważam, że im mniej, tym lepiej.
Oprócz kosmetyków nawilżających do wsmarowywania warto zaopatrywać się w delikatne środki myjące - żele, mydła. Niezwykle ważną pozycją kosmetyczną pod prysznicem powinien być dobry płyn do higieny intymnej. Ja przez większość ciąży używałam Lactacyd i w sumie był to jedyny tego typu specyfik, który chronił mnie przed infekcjami. Niestety inne produkty nie dawały sobie z tym rady i po kilku wizytach w gabinecie ginekologicznych lądowałam w domu z receptą.
Nie należy zapominać o złuszczaniu naskórka przy pomocy peelingów. Ja używałam ich zazwyczaj 2 razy w tygodniu. Z wiadomych względów omijałam brzuch lub wykonywałam taki zabieg czymś bardzo delikatnym, ale pośladki, uda były katowane przeze mnie dość mocno ;) Skóra po takich rytuałach wręcz spijała kosmetyki z powierzchni skóry. Peelingowanie ciała to dość ważny zabieg i przynosi dużo korzyści, o ile wykonuje się go w sposób umiejętny. Nie polecę Wam tu szczególnie jakiegoś konkretnego produktu, bo żaden tak naprawdę nie zachwycił mnie na tyle, by o nim szumnie wspominać.
Oczywiście wszystkie te kosmetyki nie zdałyby się na nic, gdyby nie systematyczność. Dlatego uparcie każdego dnia wcierałam je i wmasowywałam okrężnymi ruchami gdzie się tylko dało. Uważam, że tylko taki użytek może dać nam nadzieję na powodzenie. Oczywiście skóra każdej kobiety jest inna i nikt nie zagwarantuje, że akurat te czy inne kosmetyki zapobiegną powstawaniu rozstępów, bo na to składają się też uwarunkowania genetyczne czy inne czynniki. Ja generalnie byłam dość aktywna w ciąży. Może nie uprawiałam żadnych sportów czy gimnastyki, ale nie siedziałam też całymi dniami na kanapie i nie zajadałam się chipsami i batonami. Odżywianie w ciąży też jest bardzo ważne. Należy pamiętać, że je się dla dwojga, a nie za dwoje. Pozytywne efekty przynosi na pewno też picie wody. Nigdy nie byłam jej fanką, ale piłam ją z rozsądku. By się zmobilizować zainstalowałam nawet w telefonie program, który odliczał mi wypite szklanki wody tak, bym każdego dnia zrealizowała zamierzony cel ;)
Mam nadzieję, że mój zbiorczy post okaże się dla Was przydatny,
a kosmetyki, które dziś przywołałam i u Was okażą się pomocne.