Blogmas 2018 | Shine bright like a diamond ...Lily Lolo | #17 - 22
sobota, grudnia 22, 2018
Odpoczynek psychiczny to był niestety priorytet tego tygodnia, stąd i blogmasowa cisza. Ostatni tydzień w pracy, świąteczna bieganina, wyniki badań i kilka spraw do załatwienia sprawiło, że uszło ze mnie powietrze. Nie tak miało to wszystko wyglądać, ale życie realne nie zawsze toczy się tak, jak sobie planujemy. Wczorajszy dzień był dla mnie ostatnim dniem pracy w tym roku. Moje prywatne dziecko nie posiada się z radości, że jest wolne i nie trzeba wstawać kiedy jeszcze jest ciemno. W szkolne i przedszkolne mury ruszamy dopiero drugiego stycznia. Doczekałam się w końcu moich wyników badań i chyba najważniejszym zdaniem z całego tego arkusza jest wpis mówiący, że nie obserwuje się komórek nowotworowych... tak. Dla odstresowania gotowałam dziś przez cały dzień.
Posmęciłam trochę, by wreszcie móc przejść do rzeczy nieco przyjemniejszych. Zawsze kiedy sięgam po puder Flawless Silk marki Lily Lolo, w głowie odzywa mi się piosenka, której wersy zna chyba wiele osób Shine bright like a diamond. Paradoksalnie jest to jednak puder, który daje rozświetlenie bardzo naturalne i bardzo korzystne dla oka.
Początkowo nie byłam do niego przekonana, gdyż jako osoba z cerą mieszaną, która z biegiem dnia popada w swój własny blask, mogłabym z niego totalnie zrezygnować. Sprawa miała się tak dosyć długo, ponieważ okres wakacyjny, moje zaburzenia hormonalne i tarczyca, która zwariowała, dawały o sobie długo znać. Był nawet taki moment, że non stop świeciłam się jak choinka. W końcu, kiedy po całkiem nietypowej 6-miesięcznej kuracji (o której niedługo napiszę), dogadałam się z moją cerą i pomyślałam, że jest do dobry moment, by wrócić do pudru Lily Lolo. Okazało się, że był to najlepszy moment!
Jeśli chcecie sięgnąć po puder Flawless Silk, musicie wiedzieć, że ma on różowo - brzoskwiniowe zabarwienie. Nie każdy czuje się dobrze w kolorze różowym i nie każdy może go na swojej twarzy nosić. W moim przypadku, kiedy skóra w miesiącach zimowych jest bledsza, nie ma to wielkiego znaczenia. Puder zawdzięcza swój kolor zabarwieniu połyskującej miki tlenkami żelaza. Wszystko zachowane jest w dobrym tonie i daje subtelne rozświetlenie. Skóra wygląda zdrowo i bardzo radośnie ;) Bardzo podoba mi się ten efekt o tej porze roku. Wyglądam na bardziej wypoczętą niż jestem ;)
Zaznaczyć muszę, że akurat tego pudru wykończeniowego używam jedynie z podkładem mineralnym Lily Lolo, gdyż akurat ten duet okazuje się być najbardziej trafny. Niweluję za jego pomocą nie zawsze pożądany efekt pudrowości. Stosowanie kosmetyku ma być przyjemnością, więc po kilku innych testach, postanowiłam nie robić już błyszczących eksperymentów. Produkty kremowe w moim przypadku nie są dobrym połączeniem z tym pudrem wykończeniowym. Sprawdzi się wówczas jedynie jako zwykły rozświetlacz. W tradycyjnym wydaniu Flawless Silk nie podkreśla i nie w chodzi w pory. Skóra jest optycznie wyrównana i wygląda bardzo korzystnie. Będzie dobrym wyborem dla miłośniczek satynowego rozświetlenia. Mój zimowy faworyt!
Puder FLAWLESS SILK możecie zamówić na stronie dystrybutora Costasy.
6 komentarze
Najbardziej mnie cieszy, że Twoje wyniki wyszły dobre :) Zdrowia życzę ♡♡♡
OdpowiedzUsuńDobre wyniki to najlepsza informacja, wiedziałam, że będzie dobrze:)
OdpowiedzUsuńMam go. Wykończenie ma przepiękne. Niestety podkreśla nierówności skóry, z którymi mam spory problem...
OdpowiedzUsuńSuper informacja o wynikach ❤
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka :)
OdpowiedzUsuń:) dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńCześć! Mam na imię Aneta i czytam wszystkie komentarze, które zostawiacie. Chętnie na nie odpowiadam, jeśli tylko mam czas :)
Przyznaję, że usuwam spam :)
Jeśli chcesz napisać do mnie całkiem prywatnie, korzystaj z maila: espe.blog@gmail.com
Pozdrawiam!