L'OREAL PARIS FALSE LASH WINGS SCULPT

wtorek, lipca 05, 2016

Zastanawiałam się dłuższą chwilę, czy ten post powinien pojawić się na blogu, ponieważ maskara, która zapowiadała się świetnie, która skradła moje serce, po prostu się zepsuła. Uściślając może nie sama maskara, ale opakowanie, w którym się mieściła. Nie zdarza mi się to często, ale przy otwieraniu tuszu, razem ze szczoteczką wyskoczyła zatyczka, która odgarnia nadmiar tuszu i mimo moich usilnych starań, nie chciała wrócić na swoje miejsce. Nie pozwoliła nawet na zamknięcie tuszu, więc stety lub niestety maskara L'oreal Paris Falshe Lash Wings Sculpt będzie miała na moim blogu chyba najmniej urodziwe zdjęcia, ze wszystkich jakie pewnie w Internecie się pojawiły ;)




Maskara przywędrowała do mnie w prezencie urodzinowym od Kasi z bloga kateblond.pl, za co jej serdecznie jeszcze raz dziękuję. Ucieszyłam się, bo w tamtym czasie mało kto tego tuszu u siebie nie testował. Ja też byłam ciekawa nowości, ale sklepowa cena skutecznie mnie odstraszała. Internet wręcz zalała wówczas fala zdjęć i recenzji maskary z rewolucyjną szczoteczką w kształcie grzebyka, która miała zwiększać objętość rzęs już od samej nasady, wypełniać luki między nimi, a przez to nadawać rzęsom spektakularnej objętości. Miałam swój egzemplarz. Zaczęłam testowanie ;)




Na moje rzęsy generalnie nie mogę narzekać. Może zdjęcie tego nie oddaje, ale jest ich dość sporo i zazwyczaj łatwo podnieść je tak, by otworzyć oko. W efekcie końcowym jest chyba dla mnie najważniejsze. Pierwsze spotkanie z tuszem False Lash Wings Sculpt nie skończyło się dobrze. Tak koszmarnie oblepiłam sobie rzęsy, że cały makijaż poszedł z miejsca pod wodę i musiałam malować się od nowa ;) Generalnie muszę się przyznać do tego, że w pierwszej chwili pomyślałam, że nasza przygoda jest właściwie skończona. Jednak na blogach wyczytałam (a dziewczyny wiedziały to z ulotki dołączonej do pakietów), że należy się postarać nabrać jak najmniej tuszu na szczoteczkę, a następnie tuszować rzęsy od samej nasady rzęs, gdzie powinno się wprowadzić jak najwięcej tuszu i wyciągać go na zewnątrz, a przy tym starannie wyczesywać rzęsy. Poszłam za tą radą i rzeczywiście tusz zaczął wyglądać na rzęsach całkiem normalnie, tzn. nie sklejał ich, nie oblepiał toną produktu. Nie ukrywam, że z czasem i moja technika tuszowania rzęs tym kosmetykiem stała się o wiele lepsza i bardziej przyjemniejsza, a szczoteczka tym samym stała się dla mnie chyba bardziej łaskawa ;)




Z pewnością nie jest to tusz do rzęs dla osób, które nie mają wprawy w ich tuszowaniu, które dopiero zaczynają przygodę z makijażem, które nie znają możliwości swoich rzęs. Operowanie tą szczoteczką nie jest rzeczą prostą i jak mogłoby się wydawać oczywistą. Bardzo łatwo jest zrobić sobie nią krzywdę wizualną i fizyczną. Niejednokrotnie wsadziłam sobie ów grzebyk w oko i nie mogę zaliczyć tego do przyjemności. Nadmienić tutaj muszę, że tuszuję rzęsy już jakieś 16 lat, więc przez ten okres czasu wypróbowałam ogrom maskar, które pojawiały się na naszym rynku ;) Jednak dla efektu, jaki możemy osiągnąć przy użyciu maskary False Lash Wings Sculpt, myślę, że warto się trochę natrudzić i wypracować sobie swoją własną technikę.




Gdyby nie opakowanie, które zepsuło się u mnie bardzo szybko, byłabym niezmiernie zadowolona z tuszu L'oreal, ponieważ pozostaje na rzęsach w stanie niezmienionym praktycznie cały dzień. Nie kruszy się i nie rozmazuje, w czasie wielogodzinnego noszenia. Dwie warstwy tuszu (więcej nie polecam) bardzo ładnie podkreślają nawet delikatne i rzadkie rzęsy. Nie zauważyłam, by podrażniał moje oczy. Mimo swojej trwałości, zmywa się dość łatwo i nie wymaga specjalnych, wymyślnych kosmetyków do demakijażu oczu. Zaskoczył mnie naprawdę bardzo pozytywnie, tym bardziej, że tak naprawdę to mój pierwszy tusz tej firmy. Z tego co zdążyłam się dziś zorientować, w Internecie możecie go znaleźć za połowę ceny, którą wymagają od nas sklepy stacjonarne, więc przy okazji innych zakupów myślę, że warto się na niego skusić. Ja serdecznie polecam (mimo wszystko)!


44 komentarze

  1. Szkoda, że tak wyszło z opakowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może wypróbuję, ciekawe czy to felerne opakowanie czy wszystkie są takie słabe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to akurat przypadek z tym opakowaniem.

      Usuń
  3. Uwielbiam ten tusz! Szkoda, że Twój się popsuł :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam tego tusza ale z tuszami L'oreal mam dość dobre wspomnienia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielka szkoda. Ja bym się wkurzyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. ależ miałaś pecha z tym opakowaniem... :( Szkoda, bo widzę, że ostateczniee tusz Ci się spodobał...
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj nie wiem czy pokuszę się na niego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda opakowania, ale efekt byłby dla mnie zadowalający :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładnie prezentuje się u Ciebie efekt, aczkolwiek do mnie nigdy ta szczoteczka i opakowanie nie przemawiało.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie miałam tuszy Loreal ale mnie kuszą, tyle dobrego się o nich słyszy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda że opakowanie zrobiło Ci taki psikus

    OdpowiedzUsuń
  12. Według mnie wszystko zależy od naszych rzęs, obecnie mam długie sięgające do brwi i każdy tusz ładnie je podkreśla. Nawet czasami w ogóle bez mascary idę do pracy, na ten od dawna mam chęć bo uwielbiam od zawsze tusze loreal. Na pewno go sobie kiedyś kupię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz rację. Jeśli rzęsy są ładne, to każdy tusz będzie na nich dobrze wyglądał. Chciałabym mieć tak długie rzęsy jak piszesz :)

      Usuń
  13. Ja mam swoje ulubione od Eveline tusze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wygląda zachęcająco, fajny efekt daje:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wygląda zachęcająco, fajny efekt daje:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Efekt mi się podoba, szkoda że akurat opakowanie trefne się trafiło ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. Niedawno go poznałam:)
    I jestem z niego zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ależ Ty masz piękne i wyczesane oczko :) No cóż, skoro tusz dla wprawionych - to nie dla mnie... ja muszę używać tradycyjnych, klasycznych - silikonowa zawsze kończy w moim oku :/

    OdpowiedzUsuń
  19. Podoba mi się czerń i to, jak podkreśla Ci rzęsy - z takiego efektu u siebie byłabym bardzo zadowolona. Szkoda, że opakowanie szybko się popsuło, przez co nie mogłaś się nim dłużej nacieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz, w sumie nie liczy się opakowanie, a jej zawartość - jak to mówią...
    Niemniej jednak sam fakt, szkoda. Ale efekt bardzo korzystny! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. miałam go. u mnie się dobrze sprawdzał rzęsy wydłużone były mega:D ale długo musiał przyschnąć zanim ogarnęłam go w używaniu;p

    OdpowiedzUsuń
  22. Szkoda ze trafiło Ci się felerne opakowanie, tusz lubię choć fakt trzeba wprawić się w aplikacji aby efekt był dobry :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Szkoda ze trafiło Ci się felerne opakowanie, tusz lubię choć fakt trzeba wprawić się w aplikacji aby efekt był dobry :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Efekt całkiem fajny, ja jeszcze nie miałam żadnego tuszu L'Oreal. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja mam aktualnie swojego ulubieńca z YR :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, proszę :) A jak się nazywa ta maskara, bo ja nie znam zbytnio asortymentu YR :/

      Usuń
  26. Szkoda, że nie pokazałaś rzęsek przed malowaniem, można by było porównać :) Bo tak nie widać, żeby efekt był jakiś spektakularny :)

    PS. Obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Efekt jest bardzo fajny, tylko te felerne opakowanie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Uwielbiam ten tusz. Polubiłam go już od pierwszego użycia :) Szkoda tylko, że Twoje opakowanie tak szybko się zepsuło. Myślę jednak, że to po prostu pechowe opakowanie i nie warto skreślać przez to tak dobrego produktu :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Szkoda, że ma słabej jakości opakowanie;/

    OdpowiedzUsuń
  30. Widziałam ostatnio ten tusz, na wielu blogach i sama bardzo chciałam go spróbować. Teraz gdy ten cały szał na to ucichł, jakoś i mi samej przeszło :) Szkoda, że opakowanie jest tak kruche, bo maskara nie należy do najtańszych i nie chciałabym po jednym/dwóch użyciach wyrzucać jej do kosza, gdy w środku jest jeszcze cała masa produktu...

    OdpowiedzUsuń
  31. Ciekawy tusz, szkoda że opakowanie jest kiepskiej jakości

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie używałam go, bo jestem wierna moim ulubionym tuszom z Bourjois :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    Mogłabym Cię prosić o kliknięcie w linki u mnie w nowym poście? Będę Ci bardzo wdzięczna! :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie używałam, cena tak samo mnie odstraszała :D Osobiście jestem fanką tuszów z Rimmela :)
    coccinellelife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  34. szkoda że się tak stało, ale ogólnie mascarę polecasz
    dyed-blonde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Mam na imię Aneta i czytam wszystkie komentarze, które zostawiacie. Chętnie na nie odpowiadam, jeśli tylko mam czas :)

Przyznaję, że usuwam spam :)

Jeśli chcesz napisać do mnie całkiem prywatnie, korzystaj z maila: espe.blog@gmail.com

Pozdrawiam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...