Niebieski nie jest moim ulubionym kolorem, ale niebieskich opakowań w domu mam naprawdę sporo. Niewątpliwie kolor ten najbardziej kojarzy mi się z marką Nivea i jej niebieskim, chociaż w rzeczywistości granatowym, logo. Nie można zaprzeczyć, iż Nivea prężnie się rozwija. Odpowiada swoimi produktami na potrzeby i wymagania klientów. Jest też szeroko dostępna, co na pewno uznaje się na jej plus. Na moim Instagramie, zdjęcia produktów tej marki pojawiają się dość systematycznie ;)

Krem do rąk, Kwiat Wiśni i Olejek Jojoba - to produkt, który ma zapewnić 24 - godzinne nawilżenie, bez uczucia lepkości. Pozwala cieszyć się delikatnym zapachem kwiatu wiśni i sprawia, że skóra Twoich dłoni staje się niewiarygodnie miękka w dotyku.

Niewielkie i poręczne opakowanie kremu (75 ml) mieści się spokojnie w mojej małej torebce. Moim zdaniem, to jedno z najładniejszych opakowań kremu do rąk, jakie miałam okazję ze sobą nosić. Niestety moja skóra dłoni jest bardzo wymagająca, więc rzadko który krem odpowiada mi w 100% i nie mam do niego żadnych zarzutów. Produkt marki Nivea odpowiada mi jako kosmetyk do codziennego, doraźnego stosowania np. kiedy jestem poza domem lub tuż przed wyjściem z mieszkania, kiedy to potrzebuję pokryć moje dłonie delikatną warstwą kremu i czuć się przy tym komfortowo. Wchłania się on bardzo, bardzo szybko, a przy tym pachnie niezwykle przyjemnie i słodko. Nie pozostawia na skórze nieprzyjemnego filmu i w zasadzie zaraz po nałożeniu mogę złapać za klucze, telefon i wyjść, nie martwiąc się, że za chwilę będę potrzebowała chusteczki higienicznej, by wytrzeć rzeczy, które ze sobą zabieram. Jest komfortowy nawet, kiedy tuż po aplikacji prowadzę auto, gdyż ręce nie ślizgają się na kierownicy. Dla osoby z AZS, która posiada okrutnie suchą i wymagającą skórę dłoni, jest to kosmetyk bardzo delikatny i niestety wymaga do pomocy czegoś mocniejszego, a bywa też, że bardziej specjalistycznego. Jednak jest to np. krem, który sprawdza się o wiele lepiej, niż rozsławione kremy Loccitane, które nie robią z moją skórą dłoni naprawdę nic.

Suchy olejek marki Nivea to wybawienie i komfortowy produkt dla osób, które nie przepadają za uczuciem lepkości skóry tuż po aplikacji. Rzeczywiście wchłania się bardzo szybko, nawet jeśli aplikujemy go na wilgotną skórę. W zasadzie u mnie zaraz po aplikacji, bez żadnej obawy o tłuste plamy, mogę założyć ubranie. To chyba ważne, w przypadku gdy nie mamy zbyt dużo czasu na codzienną pielęgnację naszego ciała. Przyznaję, że ja nie mam go dużo i zwykle z pielęgnacji ciała korzystam, kiedy dziecko mi na to pozwoli ;) Nie mogę jednak narzekać, odkąd chodzi do żłobka, sen ulega regulacji ;) Wracając do olejku, to nie da się ukryć, że pachnie w zasadzie tak samo jak tradycyjny krem Nivea. Tego zapachu się nie zapomina! W moim odczuciu jest całkiem wydajny i nie zauważyłam by robił mojej skórze jakąś krzywdę, a wręcz przeciwnie - pozostawia ją gładką, przyjemną w dotyku i pięknie satynową. Niweluje wszelkie delikatne przesuszenia na mojej skórze, do których w ostatnim czasie mam sporą tendencję. Jedynym minusem olejku jest chyba tylko jego dozownik. W zamyśle twórców miał to być chyba produkt, który nie kapie i nie rozlewa się. Owszem częściowo tak jest, ponieważ przy wydobywaniu olejku nie ma najmniejszego kłopotu z bezpiecznym wydobywaniu produktu, ale kiedy chcemy odstawić butelkę, to jednak na korku pozostaje minimalna kropla, która nie cofa się do aplikatora. To niestety może spowodować zabrudzenia, których zapewne wszyscy chcielibyśmy unikać.

Zostań Przyjaciółką Nivea jeśli tak jak ja jesteś niezłomną fanką kremu Nivea Soft ;)