KOI | Serum dwufazowe | Eliksir | Krem ultranawilżający

poniedziałek, listopada 12, 2018

Moja częstotliwość blogowania powoduje, że wiele rzeczy czeka do opisania w niekończącej się kolejce ;) Tak też było z kosmetykami marki KOI, które w międzyczasie zdążyły zmienić swoje etykiety, jednak wydaje mi się, że to ciągle te same kosmetyki, więc uznałam, że warto o nich na blogu wspomnieć. Urzekają swoimi prostymi opakowaniami, ale dzięki czarnym etykietom, pozostają w tonie kosmetyków bardzo eleganckich. Dla osób kierujących się ku kosmetykom polskim, będzie ważne, że należą do naszej rodzimej marki prowadzonej przez mamę i córkę ;) Jak same mówią: ideą naszego działania jest stworzenie kosmetyków bogatych w składniki aktywne dla skóry. Dodajemy je w maksymalnych stężeniach, co daje skuteczny i działający produkt.


KOI, Serum dwufazowe (wit C + A, HA, rokitnik) - to bogaty preparat składający się jak sama nazwa mówi z dwóch faz: olejowej i wodnej. Faza olejowa zawiera olej z awokado i olej z rokitnika, który jest niezwykle bogaty w witaminę C, a faza wodna to w głównej mierze kwas hialuronowy. Obie mieszają się przed użyciem dosyć sprawnie, jednak należy to robić dokładnie, by pod koniec opakowania nie obudzić się z jedną z nich. Kosmetyk rozprowadza się na twarzy bezproblemowo, a skórę pozostawia miękką, lekko satynową, przy czym nie jest ona w żaden sposób klejąca, co nie jest aż takie oczywiste patrząc na to, że mamy do czynienia z fazą olejową. Serum ostatecznie stosowałam raz dziennie, ponieważ używane rano i wieczorem powodowało u mnie lekkie przesuszenie skóry. Dlatego też w pewnym momencie zdecydowałam, że odpowiednim dla niego czasem będzie pora nocna. Zmusiła mnie też do tego pora roku, ponieważ używałam go głównie zimą, a w tym czasie skóra nie szczędzi mi przesuszeń. W miarę stosowania skóra przyzwyczaiła się i mimo stresów, nocnego wstawania wyglądała na w miarę wypoczętą i nabierała zdrowego kolorytu, co w moim przypadku nie jest sprawą dość oczywistą. To co zachwycało mnie najbardziej w tym kosmetyku, to na pewni fakt, że skóra była naprawdę lepiej nawilżona.


KOI, Krem ultranawilżający (kwas HA, kolagen, shea) - z całej trójki był to dla mnie kosmetyk najtrudniejszy, ponieważ jak to z naturalnymi kosmetykami bywa, możemy trafić na coś, to nie do końca może nam odpowiadać. Krem pięknie nawilża i powiem szczerze, że od pierwszego użycia miałam wrażenie, że będzie rewelacyjny. Pozwolił mi uporać się z suchymi skórkami, likwidował niepożądane uczucie ściągnięcia, które szczególnie zimą potrafi zmyć mi sen z powiek ;) Jednak mimo całej swej wspaniałości, lekkiej formuły i dość dobrej ceny, jak na kosmetyk naturalny, to niestety ma jedną podstawową wadę - przy dłuższym używaniu powodował u mnie wysyp niedoskonałości i obwiniam go za to nie po jednorazowej wpadce. Zrobiłam trzy podejścia i z przykrością stwierdzam, że mimo tego, że pięknie trzyma makijaż, jest bardzo komfortowy pod względem wchłaniania, to powoduje u mnie wysyp pryszczy i na to nie jestem w stanie nic poradzić. Wielka szkoda...


KOI, Elixir (lecytyna, kwas HA, nerola) - to kosmetyk, który trochę zaskakuje konsystencją. Bliżej mu do wody, niż do typowego serum, jednak pozostawia na skórze lekko klejącą się warstwę i to niestety może być dla niektórych osób nieco nieprzyjemne. Nie stosujemy jednak tego kosmetyku samodzielnie, gdyż producent zaleca zaraz po nim, nałożyć krem i dopiero ten krok ma dopełniać jego działanie. Nie mogę się z tym nie zgodzić, ale patrząc jedynie na eliksir, to faktem jest, że przynosi skórze wilgoć. Zaraz po zastosowaniu mamy wrażenie jakby skóra dopiero co wyszła spod prysznica, jest mokra, ale określenia tego należy użyć by podkreślić sposób nawilżenia, jaki serwuje nam ten produkt. Używanie kosmetyku na pewno umila piękny, dziecięcy zapach i łatwość stosowania. To swego rodzaju baza nawilżająca pod krem. Stosowana solo, nie spełnia swego zadania nawilżającego. Nadaje się do stosowania zarówno na dzień i na noc. Nie zauważyłam, by eliksir kłócił się z kosmetykami kolorowymi.


Kosmetyki marki KOI nie należą do najtańszych, ale jeśli chcecie spróbować ich sił na swojej skórze, to zachęcam Was do ich przetestowania. Jeśli jednak nie macie dobrych doświadczeń z kosmetykami naturalnymi, to polecałabym w pierwszej kolejności sięgnąć po próbki, chociaż takowe, z tego co się orientuję, ciężko kupić. Ja moje wersje wygrałam z moją dobrą koleżanką Dorotą na Instagramie, więc może tam też spróbujcie swoich sił ;)

8 komentarze

  1. Obawiam się, że u mnie może się nie sprawdzić ta seria, ale kto wie, może sprawdzi się na innej cerze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że ten krem powoduje wysyp. U mnie pewnie byłoby podobnie :( A byłam go ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że krem tak Ci zaszkodził, ale wiadomo, każda cera jest inna i inaczej reaguje na kosmetyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serum byłoby dla mnie idealne na zimę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już sporo dobrego o kosmetykach tej marki, ale sama jeszcze niczego nie miałam. Obawiałabym się jednak, że krem mnie zapcha.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz spotykam się z tymi kosmetykami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej firmie i kosmetykach. Szkoda, że krem nie sprawdził się tak jak powinien, a zapowiadał się obiecująco.

    OdpowiedzUsuń
  8. eliksir i serum super, ale ceny :(

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Mam na imię Aneta i czytam wszystkie komentarze, które zostawiacie. Chętnie na nie odpowiadam, jeśli tylko mam czas :)

Przyznaję, że usuwam spam :)

Jeśli chcesz napisać do mnie całkiem prywatnie, korzystaj z maila: espe.blog@gmail.com

Pozdrawiam!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...