O Matyldo, jak ciężko rozstać się z tym blogiem i jak ciężko być tutaj regularnie... Dużo się dzieje, sporo kosmetyków zużywam, ale nie ogarniam pisaniny i w sumie ostatnio pojawiają się tu posty typu "co nowego". Na Instagramie jestem na pewno częściej ;) Dziś moje nowości na przestrzeni ostatniego półrocza. W kolejce czekają jeszcze przyszłoroczne(!) prezenty od szalonej Łodzianki.
Polubiłam kosmetyki Face Boom. W sumie zaczęło się od pianki, a na przestrzeni czasu kupiłam kolejną piankę, puder enzymatyczny i dwie gumowe maseczki algowe peel - off. Nie da się tych kosmetyków nie lubić. Krem do skóry odwodnionej na przykład zużywam aktualnie, dwie pianki już za mną, a maski to po prostu bajka!
Całkiem w ciemno, za kwotę 100 zł, kupiłam cztery flakony całkiem fajnych zapachów. Sugerowałam się jedynie opisem Ogrodu Perfum Agaty, która ma swój kanał na YT. Serdecznie Wam polecam, jeśli nie lubicie pachnieć tak jak wszyscy ;)
Pewnego dnia, to chyba jeszcze był czas wiosennej wersji wirusa, popełniłam zamówienia internetowe w Rossmannie, by uzupełnić swoje podstawowe zapasy oraz przetestować nowy (wówczas) podkład Wibo Forever Better Skin. Nie żebym była zachłanna, wzięłam dwa kolory. Missha M Perfect Cover też w dwóch różnych kolorach, ponieważ nadchodziło lato, a ja w tym czasie mam ciemniejszy odcień skóry niż zwykle.
Pierwszy raz sięgnęłam po produkt marki Polny Warkocz i z uwagi na moje perypetie skórne kupiłam Nawilżającą esencję z mleczkiem pszczelim. Przy okazji do koszyka wrzuciłam Olej z pestek baobabu, który przeznaczony jest do pielęgnacji średnioporowatych włosów. Dodatkowo olejek od Anwen ma działać ujędrniająco na skórę po prostu, więc jeśli nie zużyję go na włosy to taką ilość z powodzeniem wysmaruję na ciele.
Przy okazji promocji w sklepie internetowym Bandi, kupiłam kolejne opakowanie Tricho-peelingu oczyszczającego do skóry głowy. Jak do tej pory, nie znalazłam nic lepszego w tym temacie. Znacząco poprawia kondycję skóry głowy, odbija włosy u nasady i nie podrażnia, mojej i tak już sfatygowanej łuszczycą skóry nad karkiem.
Polubiłam szczotkowanie ciała i zainwestowałam w dobrą i do tego ładną szczotkę. Latem brałam nawet udział w wyzwaniu szczotkowania ciała z Nested. Teraz to już nawet nie boli ;)
Długo czekałam aż wróci do sklepów Liftingujący krem pod oczy z szafranem włoskiej marki Bema i w końcu go upolowałam. Z rzeczy tańszych kupiłam też Serum z witaminami TRIPLE VITAMIN BOOSTER do skóry suchej, które ma działać wzmacniająco i wygładzająco na skórę.
Polubiłam SPFy, a raczej wybrałam dla mojej skóry te, które wyglądają na niej dobrze. Rewelacyjny okazał się SUN SECURE w wersji Blur od SVR. Uwielbiałam go latem, bo to krem barwiony i nawet solo na twarzy wyglądał super! Drugi to dość trudny w pewnym czasie do zdobycia AGE REPAIR Fusion Water marki ISDIN. Jeden i drugi upolowałam w aptece internetowej Melissa.
O ile dobrze pamiętam to przed wyjazdem na urlop wakacyjny kupiłam oprócz Hialuronowego żelu micelarnego Jandy, piankę do mycia twarzy Soraya Plante oraz dwufazowy płyn do demakijażu oczu Mixa. Dwa ostatnie już dawno wylądowały w koszu z pustymi opakowaniami.
Uroczy Nawilżający krem do rąk Venus w wersji arguz i dragon fruit, to typowa zachcianka z serii bo opakowanie było urocze!
Zdarzyły mi się też (przepłacone) maski kupione w Rossmannie tylko dla czepków. Ten z flamingiem wymiata, a ten drugi kokos już bez fajerwerków!
Poznałam kosmetyki marki UZDROVISCO. Sama kupiłam Fitodozującą ampułkę - booser, natomiast po konferencji Meet Beauty otrzymałam jeszcze trzy inne kosmetyki (Krem poranny, Ampułkę booster i Bezwacikowy tonik-esencję).
Moja sympatia do marki Bandi objawiła się również Kremem - maską pod oczy oraz Tonikiem - mgiełką SOS. Nic nie poradzę na to, że lubimy się i już!
A na koniec, może nie kupiłam tego sama, ale będę się kąpać w toniku Pixi, bo moja Ewelinka wie, że ja go uwielbiam!
Mam jeszcze zachomikowane dwie paczki kosmetyków, które dostałam ze znacznym wyprzedzeniem, bo to na okazje przyszłroczne, ale na pewno pokażę je jeszcze w tym roku ;)