Muszę przyznać, że przez dłuższy czas suchy szampon był mi naprawdę zbędny. Cały czas mam jeszcze otwarte opakowanie ostatniego mojego szamponu L'biotica. Wiązanie włosów nieco ułatwia sprawę, gdy nagle rano okazuje się, że coś jest z nimi nie tak. Po powrocie do pracy w zeszłym roku nie miałam zwykle rano wiele czasu, by pindrzyć się przed lustrem, dlatego moje długie włosy plątałam w koka na czubku głowy i tak zwyczajnie ogarniałam temat włosów.
W ostatnim czasie dostałam przesyłkę z Klubu Przyjaciółek Nivea, w której znalazłam Suchy szampon dla blondynek FRESH REVIVE. Nie oszukuję, że sama ten typ szamponu wybrałam. Zwykle nie jest możliwe byśmy wybierały sobie wersję produktu, ale w przypadku akurat tego, chyba było to konieczne ;) Ja, farbowana od ponad dziesięciu lat blondynka, nie mogłam wybrać inaczej, więc padło na wersję blond.
Szampon w standardowej myślę pojemności 200 ml, z etykietą sugerującą kolor włosów, z klasycznym niebieskim oczkiem, a jednym zdaniem: pakowanie dość charakterystyczne dla produktów marki Nivea. Butelka matowa, dobrze trzyma się w dłoni, co przy stylizacji włosów czasem bywa dość ważne, szczególnie gdy ręce mamy umazane czymś tłustszym ;) Strumień suchego szamponu, który wydobywa się z opakowania nie jest zbyt mocny, ale daje się odpowiednio ukierunkować. Proszek jest rzeczywiście jasny, daje się łatwo wyczesać z włosów. Pozostawia jednak na nich delikatną jasną poświatę, co akurat mi odpowiada i fajnie przykrywa mój nieregularny odrost. Moje włosy rozjaśniane są zwykle przez pasemka, dlatego nie mam wyraźnej granicy odcinającej kolory. Łatwiej mi zatem przetrwać do kolejnego farbowania, kiedy to czekam na swój kolejny termin ;)
Wracając do szamponu, to jest to nowa formuła 3 w 1, dzięki której szampon ma delikatnie oczyszczać i nie podrażniać skóry głowy, ma odświeżać włosy i ożywiać ich odcień. Włosy myję codziennie, ale robię do generalnie wieczorem, bo schną one bardzo długo, a rano nie mogę sobie na takie przyjemności pozwolić. Czasem zdarza mi się, że coś po jakiejś masce, odżywce pójdzie nie tak i włosy wyglądają jak nieumyte strąki. Nie do końca rozumiem jak suchy szampon ma mi oczyścić włosy, więc uznajmy, że owszem czuję się po jego użyciu bardziej świeżo i moje włosy są nieco bardziej odbite u nasady, ale jest to w moim uznaniu metoda na tzw. przetrwanie ;) Przyznaję, że w czasie stosowania tego szamponu włosy wyglądają naprawdę ładnie, więc opcja tuszowania niedoskonałości, jest w jego przypadku bardzo, bardzo poprawna. Wspominałam już, że jeśli chodzi o kolor, to tuszowanie odrostu, czy jak kto woli - nadawanie mu nowego życia, jest dla mnie fajnym rozwiązaniem. Tym bardziej, że przy jasnym blondzie ciemny odrost zwykle nawet po umyciu dość szybko daje złudzenie tłustych włosów.
Mając na uwadze inne suche szampony, których miałam okazję używać, ten uznaję za bardzo dobry. Spełnia swoje podstawowe zadanie. Pozwala przetrwać kryzysowe sytuacje. W momentach kiedy moje czyste rozpuszczone już włosy, potrzebują nieco życia u nasady, stosuję również ten sam produkt. Jedynie z powodu mojego niekończącego się kłopotu z łuszczycą, staram się nie nadużywać tego typu kosmetyków, bo nie służy to mojej skórze.
Znacie już nowe suche szampony Nivea?