Najtrudniej pisze się po powrotach. Moja nieobecność (wydaje mi się) jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Pisałam Wam już bowiem na Instagramie, że praktycznie przez cały miesiąc marzec zmagam się z infekcjami oczu, które ostatecznie stanęły na zapaleniu rogówki i wizytami na oddziale okulistycznym. Chorowanie nie szło po drodze z bywaniem w Internecie. Kto chociaż raz doświadczył problemów z oczami i zna smak totalnego światłowstrętu, to już wie, że światło monitora też do tego wstrętu się zalicza.
Poniższego posta zaczęłam chyba pisać jeszcze przed pielgrzymkami na okulistykę. Pisałam go w ratach, bo blogger kasował mi poszczególne części kilka razy. Późniejsze pisanie nie przynosiło zadowalającego efektu. Zapraszam zatem dziś na wpis o zielonych Viankach ;)
Vianek, Normalizujący Tonik - Wcierka do skóry głowy - preparat w formie toniku do stosowania na skórę głowy, normalizujący pracę gruczołów łojowych, zawiera kompleks ekstraktów z pokrzywy, skrzypu, łopianu, szałwii i brzozy. Bogaty w składniki mineralne (cynk, miedź, krzem) oraz witaminy, które wzmacniają cebulki znacząco przyspieszając wzrost włosów. Olejki rozmarynowy i eukaliptusowy odświeżają, pobudzają i odżywiają skórę głowy. Systematyczne stosowanie sprawia, że włosy rosną mocniejsze i grubsze, stają się bardziej odporne na uszkodzenia.
Kosmetyk, który podbił moje serce, ale ma jedną zasadniczą wadę - śmierdzi, w moim odczuciu, niemiłosiernie ziołowo. Zazwyczaj nie mam problemów ze znoszeniem nieprzyjemnych woni, ale ta niestety przyprawia mnie o ból głowy. Ten jeden minus, nie przekreśla jednak wszystkich dobrych właściwości zielonego toniku Vianka. Przy regularnym stosowaniu tego produktu, włosy odrastają zdecydowanie szybciej i dłużej utrzymują swoją świeżość. Włosy są uniesione u nasady, a skóra głowy nie wykazuje w moim przypadku żadnych podrażnień. Delikatne chłodzenie zaraz po zastosowaniu wcierki, też odbieram bardzo pozytywnie, szczególnie w czasie cieplejszych dni (bo musicie wiedzieć, że pierwsze opakowanie tego kosmetyku zużyłam jeszcze w zeszłym roku). Butelka jest poręczna, ale ucieka czasem z mokrej dłoni. Atomizer jest precyzyjny i sprawny, ale po kilku naciśnięciach czasem rozlewa ciecz. Dostępność tego Vianka może nie jest najlepsza, ale coraz częściej widuję go w sklepach z kosmetykami naturalnymi. Obecnie ponownie stosuję Jantar, gdyż postanowiłam zużyć moje zapasy ;)
Vianek, Normalizujący Żel do mycia twarzy - odświeżający żel do codziennego mycia twarzy, przeznaczony do cery przetłuszczającej się i problematycznej. Zawiera ekstrakt z kory wierzby białej o właściwościach ściągających i normalizujących oraz kwas salicylowy, który dogłębnie oczyszcza i odblokowuje pory. Dodatek olejku eukaliptusowego przyspiesza regenerację zmian skórnych.
Początkowo myślałam, że zużyję go do mycia ciała, bo wydawał mi się za mocny i za bardzo agresywny. Teraz myślę jednak, że zaczęłam go używać w gorszym momencie dla mojej skóry, ponieważ z upływem czasu było już tylko lepiej. Żel jest dość lejący jak na produkt do mycia twarzy i w porównaniu do tych, które ja zazwyczaj używam. Dobrze, a nawet bardzo dobrze domywa twarz. Pozostawia ją piszcząco czystą i powoduje delikatne jej ściągnięcie. Pozwala utrzymać skórę w dobrej kondycji, bez niedoskonałości i całkiem delikatnie pomaga pozbywać się tych, które na skórze rezydowały już wcześniej. Pieni się słabiej niż produkty, których używałam w ostatnim czasie. Zdecydowanie bardziej lubię, gdy kosmetyk się pieni, ponieważ mam wówczas wrażenie, że moja skóra jest naprawdę umyta. Tak, jestem z tych osób, które muszą użyć wody i żelu rano, wieczorem i czasem w ciągu dnia, by poczuć się czysto. Żaden płyn micelarny mi tego nie zastąpi ;) Opakowanie jak na moje potrzeby małe, ale to 150 ml żelu nie rozpłynęło się w wodzie jakoś szybciej niż inne moje produkty do mycia twarzy. Z pewnością będę do niego wracać.
Nie jestem wielką fanką kosmetyków naturalnych, ponieważ muszę bardzo uważać co takiego zawierają w składzie, by nie wyrządziły mi krzywdy. Tak już niestety jest, ale powiem szczerze, że nie czuję się z tym jakoś specjalnie źle ;) Używam tego, co w danym momencie odpowiada mojej skórze. Dwa zielone Vianki na pewno mogę polecić, ja posiadaczka cery mieszanej z tendencją do zmian atopowych i włosów już zdecydowanie mniej przetłuszczających się, ze skórą głowy dotkniętą zmianami łuszczycowymi.
Które, Waszym zdaniem, Vianki są jeszcze godne polecenia? :)